Kręgarz zrobił ze mnie kalekę!

2007-12-14 20:15

Potworny ból. I ta przerażająca świadomość, że może już nigdy nie wstać z łóżka. Jan Pijewski (61 l.) z Łodzi po wizycie u kręgarza przestał chodzić!

Pan Jan ma guzy nowotworowe przy kręgosłupie. Właśnie zbliżał się dzień jego wizyty w warszawskim Instytucie Onkologii. Miał jechać pociągiem, ale tuż przed wyjazdem dopadł go potworny ból pleców.

- Bałem się, że nie wytrzymam tej podróży - mówi.

Zdesperowany zdecydował się więc na wizytę u łódzkiego kręgarza Piotra H. (44 l.). Do dziś nie może tego odżałować.

Upadł i już nie wstał

Zaniósł do kręgarza całą dokumentację medyczną, z której jasno wynikało, że ma raka.

- Kręgarz przeczytał te dokumenty i stwierdził, że byłem do tej pory źle leczony - mężczyzna aż drży na wspomnienie tamtego dnia. - Kazał mi się położyć na leżance. Zaczął uciskać swoimi paluchami moje plecy. Tak mocno, że aż wrzeszczałem z bólu. Błagałem go, żeby przestał - opowiada pan Jan ze łzami w oczach.

Kiedy zabieg się skończył, Pijewski z trudem doczłapał do krzesła. Usiadł na nim i już nie mógł wstać. Wtedy kręgarz niemal siłą wypchnął go z gabinetu. Jakimś cudem, przy pomocy córki, doszedł do samochodu. Następnego dnia przewrócił się w kuchni i już nie wstał.

Leży z pieluchą

Mężczyzna trafił do szpitala. Lekarze stwierdzili u niego "niedowład kończyn, który wystąpił po zabiegu manipulacji na kręgosłupie". Niestety operacja, z powodu nowotworu, jest niemożliwa.

- Najprawdopodobniej trzon jednego z kręgów był osłabiony w wyniku choroby nowotworowej - mówi Tomasz Papież (40 l.), neurochirug ze Szpitala im. Barlickiego w Łodzi. W trakcie zabiegu u kręgarza ten trzon został zmiażdżony, nerwy uszkodzone, a pacjent doznał porażenia kończyn.

Pijewski od tamtej pory leży w łóżku i wymaga stałej opieki. Ktoś musi mu zmieniać pieluchy, umyć, podawać jedzenie i leki. Przy łóżku stoi krzesło z dziurą w siedzeniu, a pod nim pojemnik, które służą za toaletę.

Sam na nim nie usiądzie, ktoś musi go posadzić.

Prokurator już działa

Piotr H. ma gabinet w centrum Łodzi. Nadal przyjmuje klientów. Dramatyczny los pana Jana zupełnie go nie interesuje. - Nie mam sobie nic do zarzucenia - mówi bezczelnie reporterowi "Super Expressu". - Co mnie obchodzi, że ten pan przewrócił się następnego dnia. A jak pan wyjdzie ode mnie i też się przewróci, to również będę winny? - bredzi kręgarz.

Kręgarzem już zajęła się prokuratura. - Zbadamy tę sprawę z urzędu - zapewnia Krzysztof Kopania, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi. Czas najwyższy. Ten szarlatan nie może już nikogo skrzywdzić.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki