- Widok jest przerażający. Powrócił strach przed zamachami - relacjonował na gorąco w rozmowie z "Super Expressem" Kazimierz Marcinkiewicz (48 l.).
- Chmura gęstego dymu widoczna jest z każdego miejsca w Londynie. Okna mojego biura wychodzą na zachód więc, aby zobaczyć, co się stało, pobiegłem na wschodnią stronę banku, w którym pracuję - opowiadał rozemocjonowany były premier. Przerażeni Brytyjczycy nie wiedzieli, jak się zachować, bo wspomnienia z 7 lipca 2005 r., kiedy to Londyn stał się obiektem terrorystycznego ataku, nagle powróciły jak żywe.
Okazało się, jednak, że przyczyną alarmu był ogień, który pojawił się w starej zajezdni autobusowej w przemysłowej dzielnicy miasta - Stratford.