Tłumaczył, że czuje się zagrożony i drży o swoje życie. Czyżby byłego premiera dopadła mania prześladowcza? A może wszystko przez tęsknotę za młodziutką kochanką?
Były premier samotnie przybył do Warszawy w czwartek. Przed prokuraturą składał wyjaśnienia w sprawie tajnych więzień CIA, które miały znajdować się na terenie Polski. Jego kochanka Iza O. (28 l.) została w Londynie. I to był dla ekspremiera wstrząs.
Marcinkiewicz zachowywał się bowiem wyjątkowo nerwowo. Sprawiał wrażenie osoby ogarniętej manią prześladowczą. Chyłkiem przemykał ulicami, oglądał się przez ramię, szukając potencjalnie śledzących go napastników. W końcu zdecydował się na kamuflaż. W ciągu dnia kilkakrotnie zmieniał ubiór, a twarz ukrył za ciemnymi okularami. W końcu wezwał policję. - Czuję się śledzony i obawiam się o życie - miał powiedzieć funkcjonariuszom.
Jednak zdaniem specjalistów, jego dziwaczne zachowanie może mieć zupełnie inne podłoże. - Takie zachowanie świadczy o głębokim stresie. Człowiek odczuwa wówczas różne lęki i różne rzeczy mogą mu się wydawać - tłumaczy psychiatra dr Barbara Diem-Chmielewska (50 l.). Jej zdaniem stres może być też spowodowany tęsknotą za ukochaną osobą. Czyżby młodziutka Isabel doprowadziła byłego premiera do rozstroju nerwowego?