Historia zaczyna się niewinnie. Pani Daria urodziła dziecko, jest w szpitalu. Podchodzi do niej kobieta i pyta, czy chce uzupełnić ankietę, za co dostanie podarunek w postaci wyprawki dla dziecka. Pani Daria się zgadza, wypełnia ankietę, drobny podarunek dostaje. Kilka tygodni później dzwoni do niej kobieta i pyta się, czy chce dostać kolejny podarunek w postaci majtek wyszczuplających. Pani Daria zgadza się, bo kobieta mówi jej, że musi zapłacić tylko za przesyłkę. Pani Daria majtek nie dostaje, ale szybko o tym zapomina.
Jakiś czas później do pani Darii odzywa się firma windykacyjna i każe zapłacić 150 złotych, potem 160 złotych. Okazało się, że pani Daria zgadzając się na wysyłkę zamówiła „abonament na majtki” i że firma zamierza wysyłać jej bieliznę regularnie - podaje Nowa Trybuna Opolska.
Takich kobiet jak pani Daria jest więcej. Niektóre z nich taką bieliznę otrzymywały, inne nie. - W rzeczywistości były to cieniutkie majteczki, które wyglądają tak, jakby od samego patrzenia miały się rozlecieć - powiedziała dla Trybuny Opolskiej Małgorzata Płaszczyk-Waligórska, powiatowy rzecznik konsumentów w Strzelcach Opolskich i Krapkowicach.
Od umowy można odstąpić, ale firma skutecznia to uniemożliwia, np. nie odbiera telefonów.
Siedziba firmy rozsyłającej bieliznę ma siedzibę w Nevadzie, zarejestrowana jest w Szwajcarii.
Aby umowa była ważna nie wystarczy zawrzeć jej ustnie przez telefon. - Sprzedawca musi potwierdzić warunki na papierze lub na innym trwałym nośniki a my musimy ją zaakceptować na przykład składając podpis lub na odsyłając maila z naszą zgodą. Dlatego jeśli ktoś dał się naciągnąć na majtki w abonamencie, powinien w ciągu 14 dni od otrzymania paczki wysłać na adres firmy odstąpienie od umowy, a później ignorować polecenia zapłaty - powiedziała dla Trybuny Opolskiej Płaszczyk-Waligórska.
Zobacz też: Marsz milczenia. Morderstwo 27-latki i jej dwójki dzieci na Pradze Północ