To nie ja zabiłem Natalkę!

2009-11-06 20:18

Wstrząsające wyznanie pogrążonego w żałobie zakochanego nastolatka. - Nie zabiłem Natalki, teraz żałuję, że jej nie odwiozłem do domu - mówi Mateusz Sontowski (19 l). Natalia Pastewka (17 l.) została znaleziona w polu rzepaku koło Smykówka (woj. warmińsko -mazurskie). Rankiem 1 listopada dziewczyna pożegnała się z byłym chłopakiem i ruszyła w stronę domu. Już do niego nie dotarła.

- Musiał ją ciągnąć po ziemi. Miała posiniaczony prawy nadgarstek. Cała była w błocie. Pończochy były porwane - opowiada ze łzami w oczach brat Natalii Przemek (20 l.). Zrozpaczona rodzina pyta, kto mógł dokonać takiej zbrodni? To była młoda wesoła dziewczyna.

Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Ostródzie. Według jej szefa, Ryszarda Maziuka, nic na razie nie wskazuje na czyjś udział w śmierci Natalii. Oficjalna wersja wskazuje, że przyczyną zgonu dziewczyny było wychłodzenie organizmu. W taką wersję nie wierzy rodzina 17-latki i Mateusz Sontowski, który widział ją jako ostatni.

- Było przecież jasno, do domu miała niedaleko i wcale nie było zimno - podkreśla Mateusz. Zagadkowe jest to, że Natalię znaleziono kilkaset metrów od gruntowej drogi, biegnącej przy uprawie rzepaku. Na drodze, w krecich kopcach wyraźnie było widać ślady jej kozaków oraz drugiej osoby w butach o rozmiarze 42-44

- Moim zdaniem ona przed kimś uciekała, bo dlaczego znalazła się tak daleko w polu, przecież doskonale znała tę drogę - zastanawia się siostra ofiary, Monika (19 l.). A brat dodaje, że już gdy identyfikował zwłoki siostry, wyglądała, jakby chwilę przed śmiercią z kimś się szarpała.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki