To miały być wymarzone ferie. W styczniu 2017 roku Rafał z grupą kolegów i koleżanek z gminy Zgierz pojechał do Wisły, rodzinnej miejscowości Adama Małysza. Jedną z atrakcji pobytu miała być wizyta na basenie w Ośrodku Przygotowań Paraolimpijskich „Start”. Niestety, zamiast świetnej zabawy, była rozpacz i dramat.
Oto w trakcie kąpieli dzieci zauważyły na dnie basenu ciała dwóch chłopców – Rafała i Dominika. Pierwszego z nich nie udało się uratować, drugi miał więcej szczęścia i przeżył. Ale jak to się stało, że utonęli i nikt – ani ich opiekunowie, ani obsługa basenu – tego nie zauważyli? To było główne pytanie, na które musieli odpowiedzieć prokuratorzy z pobliskiego Cieszyna. Ich śledztwo właśnie znalazło finał w sądzie w Zgierzu.
Na ławie oskarżonych zasiadło pięć osób. To dwoje opiekunów grupy i troje pracowników ośrodka „Start”. Zdaniem śledczych prezes ośrodka Adam J. (52 l.) i dyrektorka Danuta Z. (55 l.) mieli przyczynić się do tragedii, bo w roli ratownika na basenie zatrudnili osobę bez wymaganych kwalifikacji. Tę funkcję sprawował Łukasz K. (32 l.) - trzeci z oskarżonych pracowników basenu. Nie dość, że nie miał żadnego doświadczenia w ratownictwie wodnym, to jeszcze w chwili wypadku nie było go w pobliżu wody. Z kolei opiekunowie grupy, Krzysztof W. (41 l.) i Mirosława B. (56 l.), nie wzięli pod uwagę faktu, że Rafał i Dominik nie potrafili pływać i pozwolili im bawić się w głębokiej części basenu.
– Po raz pierwszy mogę spojrzeć w oczy ludziom odpowiedzialnym za śmierć mojego dziecka – mówiła w sądzie pani Grażyna, mama Rafała. Tymczasem oni nie przyznają się do winy. Wszystkim grozi do 5 lat więzienia.
i
i
i
i
i
i
i
i
i