Ostatnie chwile Igora z Wrocławia

2016-05-20 4:00

Co działo się z Igorem Stachowiakiem, zanim trafił do policyjnego komisariatu, gdzie zmarł w tajemniczych okolicznościach? Postanowiliśmy zrekonstruować ostatnie chwile życia 25-letniego wrocławianina, którego śmierć od dwóch dni wywołuje w mieście uliczne zamieszki. Setki młodych ludzi atakują policjantów kamieniami i butelkami. Są przekonani, że to oni zatłukli ich kolegę. Czy mają racje?

Jak udało się nam się ustalić, feralnej nocy Igor bawił się w ekskluzywnym nocnym klubie Cherry znanym z tego, że odwiedzają go eleganccy goście. Z naszych informacji wynika, że nad ranem ochrona grzecznie, acz stanowczo wyprosiła chłopaka z lokalu. Dlaczego? Nie był agresywny, ale ponoć zachowywał się niestosownie wobec innych gości. Kiedy opuszczał Cherry, zegar pokazywał godz. 4.50. Godzinę później na rynku zatrzymała go policja. Chłopak miał przy sobie dopalacze.

Co działo się od momentu wyjścia z klubu do interwencji policji? Czy to wtedy Igor odniósł obrażenia ujawnione na jego ciele? Policja twierdzi, że brał udział jakimś zdarzeniu, które mogło do tego doprowadzić. - Więcej nie mogę powiedzieć - ucina Paweł Petrykowski, rzecznik policji. Jednak na zdjęciach z momentu zatrzymania widać, że na twarzy Igora nie ma żadnych obrażeń.

- Materiał dowodowy jest zabezpieczony, wszystko jest wyjaśniane - informuje Małgorzata Klaus, rzeczniczka prokuratury okręgowej. Ale i ona nie chce mówić o szczegółach. Wiadomo tylko, że prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez policjantów oraz nieumyślnego spowodowania śmierci.

Tymczasem we Wrocławiu codziennie odbywają się demonstracje pod komisariatem, w którym zmarł Igor. Zamieniają się w regularne bitwy z policją. - Stanowczo nie popieram przemocy, ale zrobię wszystko, by dowiedzieć się prawdy o śmierci syna - mówi Maciej Stachowiak.

Zobacz też: W Warcie wyłowiono dwa worki ze zwłokami!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki