Chcesz załatwić sanatorium? Podaj się za ludzi od marszałka! Prowokacja Super Expressu

2015-03-16 8:29

Na sanatorium czekasz latami? Wystarczy jeden telefon, a miejsce znajdzie się w ciągu trzech tygodni. Udowodniła to prowokacja "Super Expressu".

Zadzwoniliśmy do prezes Sanatoriów Dolnośląskich Barbary Grzegorczyk (55 l.), podając się za pracownika biura politycznego marszałka. Poprosiliśmy o szybki termin w ramach NFZ dla teściów marszałka. - Za trzy tygodnie to jest naprawdę supertermin. I musimy stanąć na wysokości zadania, żeby w ciągu tych trzech tygodni ten temat załatwić - mówiła Grzegorczyk. Chcesz przyspieszyć wizytę w sanatorium na Dolnym Śląsku? Dzwoń do prezes Grzegorczyk!

Dostanie się na wymarzony turnus rehabilitacyjny w sanatorium trwa latami. - Przepracowałam 35 lat jako tkaczka. To ciężka stojąca praca. Nabawiłam się urazu biodra i różnych problemów ortopedycznych. Bardzo przydałaby mi się rehabilitacja i pobyt w sanatorium, ale zanim otrzymam skierowanie, to chyba szybciej doczekam się śmierci - mówi Helena Malinowska (78 l.), emerytka z Białegostoku.

Inaczej sprawę załatwiają polityczni dygnitarze, którzy mogą polegać na usłużnych urzędnikach. Kiedy prezes Barbara Grzegorczyk usłyszała, że teściowie marszałka chcą wypocząć w sanatorium Zimowit w Dusznikach-Zdroju, od razu zaoferowała pomoc. - Jak to szybciutko załatwię, to zapewnię im takie warunki, że będą przeszczęśliwi - zapewniała Grzegorczyk.

Poprosiliśmy panią prezes od sanatoriów, żeby wytłumaczyła, dlaczego nie wszyscy mają równy dostęp do leczenia w podległym jej sanatorium. - Co do tej formuły odmawiam jakiegokolwiek komentarza - powiedziała Grzegorczyk i odłożyła słuchawkę.

Zapisz się: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Zobacz: Tomasz Walczak: Siostrzenicę ministra zatrudnię od zaraz

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki