Przez strajk kolejarzy Przewozów Regionalnych, Artur i Diana do domu jechali 20 godzin

2011-07-06 4:00

Punktualnie o godz. 7 rano kolejarze Przewozów Regionalnych rozpoczęli dwugodzinny strajk. Pociągi należące do tej spółki albo wcale nie wyjechały na trasy, albo zatrzymywały się w trakcie kursu na dwie godziny. Na Śląsku stanęło około 100 pociągowych składów, a pasażerowie na dworcach mogli tylko bezradnie zaciskać pięści i czekać. Chaos wywołany strajkiem trwał do godzin popołudniowych.

Ci pasażerowie, którzy nie mogli zapewnić sobie innej możliwości dotarcia do celu, bezradnie przyglądali się, jak na tablicach świetlnych przy peronach kolejno pojawiają się informacje o 120-minutowych opóźnieniach pociągów.

Panował chaos - nikt na dworcu w Katowicach nie wiedział, o której dany pociąg pojawi się na stacji. Na strajk akurat trafiła dwójka młodych ludzi z Bielska-Białej. Artur Zioło (21 l.) i Diana Gollner (19 l.) wracali z Holandii. Kiedy przemierzyli ponad tysiąc kilometrów i przybyli na dworzec w Katowicach, nie mogli stamtąd ruszyć w dalszą drogę.

Patrz też: STRAJK kolejarzy ZAKOŃCZONY. Stanęło 300 pociągów Przewozów Regionalnych. OPÓŹNIENIA do wieczora

- Jesteśmy wykończeni. Powinniśmy być już w domu, a tymczasem nawet nie wiemy, kiedy przyjedzie nasz pociąg. W informacji poradzono nam jedynie, żeby czekać na peronie - mówili załamani bielszczanie.

Pracownicy Przewozów Regionalnych domagają się 280 zł podwyżki, tymczasem spółka oferuje130 zł i to dopiero od października.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki