Poznali się w 2008 r. przez internet i pokochali od pierwszego wejrzenia. Tomasz, Polak zamieszkały w Ditzingen pod Stuttgartem, ściągnął do siebie Joannę i wkrótce na świat przyszła ich córeczka - mała, śliczna Lara. Niestety, wspólne życie romansu już nie przypominało. Kłótnia goniła kłótnię, nieporozumienia demolowały ich codzienność. - Trzy lata później postanowiliśmy się rozstać. Sąd stwierdził, że Joanna ma problemy emocjonalne i postanowił, że Lara ma zostać ze mną. Tam, gdzie się wychowała, gdzie ma swój dom, pokój, zabawki i przyrodnie rodzeństwo - opowiada pan Tomasz.
Z tą decyzją nie potrafiła się pogodzić Joanna. 2 października 2014 r. porwała córeczkę sprzed przedszkola i wywiozła do Polski. - Porwanie było bardzo brutalne. Joanna podjechała przed przedszkole z jakimś zbirem, psiknęła gazem pieprzowym opiekunce Lary, wciągnęła córcię do samochodu i odjechała - relacjonuje pan Tomasz. Od tamtej pory bezskutecznie poszukuje Lary. - Przewożą ją z miejsca w miejsce, fundują koszmar, nie zapewniają edukacji ani opieki medycznej - dodaje.
Tymczasem w maju przed niemieckim sądem stanęła matka porywaczka. Usłyszała wyrok dwóch lat i 10 miesięcy więzienia, ale nie zdradziła, gdzie jest Lara. - Prawdopodobnie przebywa gdzieś ze swoją babcią Haliną S. Wynająłem detektywa, ale była teściowa przepadła jak kamień w wodę. Daję 20 tysięcy złotych za pomoc w jej ujęciu - mówi zrozpaczony ojciec i prosi, by informacje kierować pod numer telefonu 504840676 lub (+49) 175 2076199.
Zobacz: Porywacze trafili za kratki
Przeczytaj też: Porwali biznesmena dla okupu. Horror w Radomsku