Krzysztof RUTKOWSKI SUPER STAR - kim jest detektyw Rutkowski? ZDJĘCIA

2012-02-18 16:40

Znowu mówi o nim cała Polska. Ten detektyw bez licencji, były funkcjonariusz ZOMO, były polityk, kobieciarz i aktor wyjaśnił tajemnicę śmierci małej Madzi (+ 6 mies.) z Sosnowca. To właśnie Krzysztof Rutkowski (52 l.) skłonił Katarzynę W. (22 l.), matkę dziewczynki, do wyznania prawdy. Płacząc, powiedziała mu, że córeczka nie została porwana, ale zmarła po uderzeniu główką o próg sypialni. Kiedy te informacje przekazał śledczym i wystąpił przed kamerami, na jego głowę posypały się gromy. Policja zarzuca mu, że zacierał ślady i przeszkadzał w śledztwie, a niektórzy dziennikarze zrobili z niego błazna w ciemnych okularach, który po trupach idzie do celu. Kim pan jest, panie Rutkowski?

Początki kariery najsłynniejszego detektywa w Polsce nie wyglądały obiecująco. Krzysztof Rutkowski pochodzi z małej wioski Teresin na Mazowszu. W 1981 roku po maturze w Technikum Mechanizacji Rolnictwa w Sochaczewie wstępuje do warszawskiego oddziału ZOMO. Potem służy w Milicji Obywatelskiej.

Zrzuca mundur i w 1988 r. wkracza do prywatnej branży wywiadowczej. Zostaje dyrektorem agencji ochrony mienia Sekuritas. Dwa lata później przechodzi na własny garnuszek i w Austrii zakłada agencję detektywistyczną Rutkowski. W 1990 r., wspólnie z ówczesną żoną Anną, otwiera oddział agencji w Warszawie i 17 filii w całym kraju.

Detektyw, aktor, polityk i kobieciarz

Cała Polska po raz pierwszy dowiaduje się o nim w 2000 r. W stacji TVN rusza wtedy emisja serialu dokumentalnego "Detektyw" z Krzysztofem Rutkowskim w roli głównej. Serial z akcjami odbijania porwanych, przekazywania okupów, rozbijania gangów niemal od razu znajduje milionową rzeszę wiernych fanów.

Gwiazda superdetektywa w nieodłącznych ciemnych okularach rozbłyska na dobre, ale on nie spoczywa na laurach. Na fali popularności wchodzi w politykę. Zapisuje się do Samoobrony i z list tej partii startuje w wyborach parlamentarnych w 2001 r. Rutkowski zdobywa ponad 13 tys. głosów i zostaje posłem.

Nie grzeszy polityczną wiernością, bo kilka miesięcy później rozstaje się z Samoobroną, ale w polityce radzi sobie całkiem znośnie jak na nasze warunki, czyli jest widzialny i rozpoznawalny. Rutkowski ma też powodzenie u kobiet.

- Miałem trzy żony. Ewę, Dorotę i Annę. Ostatnią zostawiłem dla Kasi. Potem były narzeczone: Agnieszka i Karina. Teraz oddałem serce Luizie, która dla mnie zrzuciła habit. Wkrótce bierzemy ślub - zdradza Rutkowski.

Ze szczytu na samo dno

W 2005 r. Rutkowski ponownie próbuje dostać się do Sejmu, tym razem z list PSL. Bez powodzenia. W polityce jest już skończony, ale najgorsze ma dopiero nadejść. W nocy z 22 na 23 lipca 2006 r. zostaje zatrzymany przez funkcjonariuszy ABW, a potem tymczasowo aresztowany. Podejrzany jest o pranie brudnych pieniędzy oraz poświadczanie nieprawdy. Z aresztu wychodzi dopiero po 9 miesiącach.

- Zatrzymali mnie jak zwykłego bandziora, mogli to zrobić w sposób cywilizowany - skarży się.

Miesiąc później Rutkowski zostaje skazany przez sąd w Antwerpii w Belgii za bezprawne zatrzymanie w tym mieście poszukiwanego listem gończym Polaka podejrzanego o gwałty. Sprawa zostaje potem umorzona. To nie koniec jego kłopotów z prawem.

W listopadzie 2008 r. przed Sądem Okręgowym w Katowicach rozpoczyna się jego proces karny. Ta sprawa to odprysk śledztwa w sprawie tzw. śląskiej mafii paliwowej. Detektyw zostaje oskarżony o wystawienie fałszywych faktur na 2,5 mln zł oraz o powoływanie się na wpływy w instytucjach państwowych.

W maju 2010 r. do Sądu Rejonowego w Bytomiu wpływa akt oskarżenia przeciw niemu w związku z prowadzeniem bezprawnej działalności detektywistycznej. Wkrótce odebrana zostaje mu licencja detektywa.

W Norwegii mówią o nim Rambo

Wydaje się, że Rutkowski jest skończony, media o nim milczą. Jednak znowu wypływa na czołówki serwisów za sprawą głośnego zaginięcia 19-letniej Iwony Wieczorek, która zniknęła nad ranem 17 lipca 2010 r. w Sopocie. Rutkowski włącza się w poszukiwania i znowu bryluje przed kamerami.

Dziewczyny jednak nie udaje mu się odnaleźć. Kolejna akcja Rutkowskiego to już sukces. Norwescy urzędnicy odbijają córkę polskich imigrantów i oddają ją do rodziny zastępczej, bo według nich dziewczynka jest... smutna. W czerwcu 2011 r. po brawurowej akcji ludzie detektywa odbiją dziecko i przewożą je przez pół Europy do Polski. O Rutkowskim mówi nie tylko cała Polska, ale także świat. Norweskie media nazywają go polskim Rambo.

Jego kolejny sukces to sprawa rzekomego porwania 6-miesięcznej Madzi z Sosnowca. Od 24 stycznia tą historią żyje cała Polska. Rutkowski nieodpłatnie postanawia pomóc rodzinie i włącza się w poszukiwania. Matka dziecka, Katarzyna W. (22 l.), publicznie błaga porywacza o oddanie córeczki, ale Rutkowski zaczyna coś podejrzewać.

Detektyw stosuje blef. Mówi matce Madzi o świadkach, którzy zeznali, że nie została napadnięta, ale sama położyła się na chodniku. Katarzyna W. po chwili wyznaje mu prawdę - Madzia wypadła jej z rąk, nie żyje, a porwanie wymyśliła ze strachu.

Rutkowski rozwiązuje sprawę i oskarża policję o opieszałość i brak profesjonalizmu. Mundurowi nie są mu dłużni. Zarzucają, że działał poza prawem i zacierał ślady. A dla dużej części mediów jest tylko błaznem, który ukryty za ciemnymi okularami umie tylko wdzięczyć się przed kamerami. Rutkowski może jednak liczyć na przychylność internautów. W sieci aż roi się od pochlebnych wpisów na temat kontrowersyjnego speca od porwań.

Jedni go kochają, inni nienawidzą, ale o detektywie i jego agencji znowu jest głośno.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki