Co Lech Kaczyński robił w Gruzji?

2008-11-25 4:30

Co prezydent Kaczyński robił w Gruzji i kto mógł do niego strzelać - zastanawiają się znani dziennikarze Janina Paradowska i Jacek Karnowski.

Saakaszwili naraził Kaczyńskiego

W wyniku niedzielnej wyprawy prezydentów Saakaszwilego i Kaczyńskiego nad granicę z Osetią Południową doszło do bardzo niebezpiecznej sytuacji, w wyniku której narażone zostało życie polskiego prezydenta. Trudno jednak sprawę komentować, ponieważ nie została ona jeszcze zbadana i wyjaśniona.

Nie mamy przecież pewności, kto strzelał do konwoju. Tak więc niepotrzebne wydają mi się słowa Lecha Kaczyńskiego, iż pewien jest, że strzelali Rosjanie, bo słyszał, jak rozmawiano po rosyjsku. Akurat w tym rejonie niemal wszyscy znają rosyjski. Polski prezydent nie powinien też wymagać od UE natychmiastowej reakcji, bo też byłaby ona przedwczesna.

Gdyby jednak okazało się, że winni są Rosjanie, w pewnym sensie byłoby to dla mnie zrozumiałe. Wiadomo bowiem, że nie respektują oni wywalczonych przez Sarkozy'ego postanowień pokojowych.

Granica Gruzji z Osetią jest dosyć płynna, a sytuację tam trudno nazwać ustabilizowaną. Chociażby z tego powodu cała ta nocna wycieczka, gdzieś w góry, jest dla mnie bardzo dziwna. Zgodnie z powszechnie przyjętymi normami, takie plany powinny być wcześniej szczegółowo uzgadniane. Gdy dowiaduję się, że w tak niebezpiecznym rejonie, w którym jeszcze niedawno trwała wojna, nagle - na domiar złego - zmienia się wcześniej ustaloną trasę, to zdaje mi się, że przede wszystkim zawiodły tu służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo prezydentów. Świadczy to o wyjątkowym braku profesjonalizmu i niepotrzebnym narażaniu Lecha Kaczyńskiego przez prezydenta Gruzji. Saakaszwili w takiej sytuacji powinien przede wszystkim zadbać o bezpieczeństwo tak ważnego gościa, jakim jest prezydent Polski. Niestety, nie wiem również, czy strona polska wystarczająco zadbała o bezpieczeństwo prezydenta Kaczyńskiego, czy ktoś próbował mu wyperswadować tego typu eskapadę, czy też podjął takie ryzyko niezależnie od wszystkich swoich doradców, gdyż chciał zobaczyć, jak faktycznie wygląda sytuacja w tym rejonie po to, by później przekazać swą wiedzę UE.

Janina Paradowska

Publicystka "Polityki". Ma 66 lat

Celem jest zniszczenie "Kaczorów"

Jeżeli za kilkadziesiąt lat jakiś socjolog czy historyk będzie poszukiwał w miarę zwięzłej ilustracji dla tego, co dziś dzieje się w Polsce - to gruzińska strzelanina będzie dobrym wyborem.

Oto demokratycznie wybrany prezydent wolnej Polski jedzie na Kaukaz, by uczcić 5. rocznicę Rewolucji Róż - wydarzenia, które wspierała niemal cała polska opinia publiczna. Incydent przy granicy z Osetią Południową jest niejasny. Pewne jest natomiast, że był tam posterunek, którego być nie powinno. Mamy więc kolejny dowód, iż Kreml robi w Gruzji to, co chce, nie przejmując się umowami z Zachodem. I tu następuje clou: od pierwszych chwil na polskiego prezydenta, zamiast choćby kurtuazyjnych gestów solidarności, sypią się gromy: "Wyjazd to polityczna głupota" (Lech Wałęsa), "Jaka wizyta, taki zamach" (Bronisław Komorowski), "Prezydent nie powinien się zgadzać na wycieczki w nieznane" (Jerzy Szmajdziński). To ton nieskrywanej nawet pogardy i kpiny, do tego wyraźna nuta radości i satysfakcji.

Oczywiście, nasuwa się mnóstwo pytań, np. dlaczego bus z dziennikarzami jechał na początku kolumny? Sens i organizację wyprawy prezydentów w tak niebezpieczne miejsce również należy poddać dokładnym oględzinom. Problem w tym, że znaczna część polskich polityków - z wyjątkiem premiera - bez namysłu sięgnęła po krytykę bardzo brutalną, by nie rzec: wulgarną. Nie odczekali choćby kilkunastu godzin, niezbędnych do ustalenia faktów. Mamy więc do czynienia z ciągiem dalszym zimnej wojny domowej, w której nie obowiązują żadne reguły gry: celem jest całkowite zniszczenie "Kaczorów". O lojalności wobec urzędu prezydenta nie ma mowy. Wyraźna jest przy tym tendencja do odmawiania prezydentowi prawa do jakiejkolwiek samodzielnej akcji, chęć zamknięcia go - "dla dobra Polski" - w pałacowej klatce. Wielu rodzimych "jastrzębi" nie zauważa przy tym, że mimochodem zaczynają przemawiać językiem rosyjskiej dyplomacji, która winę za wszelkie problemy z Gruzją czy Ukrainą przypisuje "awanturniczej" polityce Warszawy. Na polskich salonach daje się też zauważyć charakterystyczną dla polityków zachodnioeuropejskich irytację wobec niepodległościowych aspiracji Gruzinów. Hasło "za wolność Waszą i Naszą" już nie obowiązuje?

Jacek Karnowski

Kierownik redakcji "Panoramy": w TVP 2. Ma 32 lata

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki