– Cudowny człowiek, społeczniczka, zawsze godnie nas reprezentowała – wyliczają sąsiedzi pani sołtys. Nie potrafią mówić o niej bez wzruszenia. - To dzięki jej staraniom wieś jest zadbana, mamy tu nawet świetlicę. Była radną w gminie i teraz znów miała startować w wyborach – dodają.
Być może nie byłoby tej tragedii, gdyby miesiąc temu pani Iwona nie znalazła sobie pracy w Siemiatyczach. - Zatrudniła się w przedsiębiorstwie gastronomicznym. Wstawała o świcie, żeby tam dojechać – mówi jej mąż Edward (53 l.).
Feralnego dnia wyjechała z domu kilka minut po godz. 5 rano. Śmierć czekała na nią niespełna 10 km dalej, na krajowej „dziewiętnastce” na rogatkach Bociek. – Kierująca seatem kobieta uderzyła w łosia, a następnie w drzewo. Niestety, poniosła śmierć na miejscu – relacjonuje nadkom. Tomasz Krupa (44 l.), rzecznik podlaskich policjantów. – Była bardzo dobrym kierowcą. Ten wypadek mógł przydarzyć się każdemu – dodaje jej mąż. Z żoną przeżył ćwierć wieku. Wychowali trzech synów, którzy dziś mają 15, 20 i 23 lata...