Karetka

i

Autor: Fotolia

Tragiczny finał imprezy. Kamil zmarł, bo koledzy nie wezwali karetki?

2019-02-15 10:59

Kamil nie żyje, bo w porę nie udzielono mu pomocy - twierdzą rodzice 24-latka z Białej Podlaskiej, cytowani przez "Dziennik Wschodni". W ubiegłym roku mężczyzna podczas imprezy stracił przytomność po zażyciu mefedronu. Koledzy - zamiast wezwać karetkę - wsadzili go do samochodu i po 40 minutach odwieźli go do domu.

Impreza odbywała się w nocy z 1 na 2 lutego w jednym z mieszkań w Białej Podlaskiej. Jak ustalił "Dziennik Wschodni", kamery monitoringu zarejestrowały, jak koledzy Kamila wynoszą jego ciało do samochodu, a 40 minut później odwożą go do domu. 

– Chłopak mówi, że przywieźli Kamila pijanego. Byłam w szoku, bo nigdy go takiego nie widziałam. Widzę moje dziecko na przednim siedzeniu samochodu. Ciało zwisa na pasach. Pytam: co wy z nim zrobiliście? Zaczęłam piszczeć - relacjonuje w rozmowie z "Dziennikiem Wschodnim", matka 24-latka.

Po wyciągnięciu Kamila z samochodu okazało się, ze nie oddycha. Matka młodego człowieka wezwała karetkę, a ojciec rozpoczął reanimację. Pogotowie zabrało go do szpitala. Mimo starań lekarzy, mężczyzna zmarł kilka dni później. 

Sprawą zajęła się prokuratura, ale okazało się, że postępowanie umorzono. Śledczy tłumaczą, że przesłuchali świadków, przeszukali mieszkanie. Potwierdzili, że organizmie 24-latka faktycznie wykryli mefedron i alkohol, ale stwierdzili, że Kamil dopiero pod koniec nocy trafił do mieszkania z którego został wyniesiony i nic nie wskazuje aby tam zażył te narkotyki, bądź by ktoś nakłonił go do użycia ich bez jego woli.

W czwartek rodzice Kamila wystąpili do Prokuratury Okręgowej w Lublinie z wnioskiem o skontrolowanie śledztwa w tej sprawie. 

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki