Do tragedii doszło w Gostyniu (woj. wielkopolskie) w osiedlowym salonie gier. Kiedy Jarosław W. skończył pracę w miejscowej fabryce, ani myślał wracać do domu. Ciągnęło go do knajpy, chciał się odstresować po ciężkim dniu. I tak trafił do salonu gier na osiedlu, na którym mieszkał. I być może nic złego by się nie stało, gdyby Leszek K., który również zachodził tu pograć sobie na automatach, nie zwrócił Jarosławowi W. uwagi, że alkohol, który trzyma w ręce, śmierdzi.
- Od tego wszystko się zaczęło - relacjonuje Roch Waszak, szef Prokuratury Rejonowej w Gostyniu. - Mężczyźni zaczęli się kłócić. W pewnej chwili rozwścieczony Jarosław W. co sił w nogach pobiegł do swojego domu i wrócił z sześciocalowym nożem.
Zanim Leszek K. zorientował się, co się dzieje, miał już podcięte gardło. Krew trysnęła na maszyny do grania. Nożownikowi było jednak mało - wbił swojej ofierze nóż w plecy, a potem w serce. - W sumie zadał sześć ran - precyzuje Roch Waszak.
Jakimś cudem Leszkowi K. udało się wyrwać nóż z ręki napastnika, powalić go na ziemię i usiąść mu na plecach. - Przytrzymał go tak aż do przyjazdu ochrony lokalu. Chwilę później stracił przytomność - mówi prokurator.
Lekarzom w szpitalu nie udało się go uratować. Wykrwawił się na śmierć. Tymczasem Jarosław W. (45 l.) usłyszał zarzut zabójstwa i został aresztowany. Nie przyznaje się do winy, zakrywa się niepamięcią. Za zabójstwo grozi mu nawet dożywocie.
Zobacz też: Wypadek w Murowanej Goślinie! 18-letni idiota zabił Olę i Kamila. Gnał 140 km/h
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail