Jerzy Kalibabka nie żyje

i

Autor: YouTube/TLC Jerzy Kalibabka w programie "Seks bez tajemnic" w TLC

"Tulipan" nie żyje. Kim był Jerzy Kalibabka? Poznaj jego niesamowitą historię

2019-03-14 13:36

Choć je oszukiwał i okradał, tysiące kobiet ze łzami w oczach przyjęło w 1984 r. wyrok sądu w sprawie Jerzego Kalibabki. Każda z nich wierzyła, że legendarny amant Polski Ludowej to do niej ostatecznie wróci. 15 lat pozbawienia wolności dla ukochanego łamał ich serca bardziej niż jego wyczyny. Niestety, huczne życie w czasach młodości dało najwyraźniej znać o sobie. Kalibabka, pierwowzór serialowego „Tulipana”, zmarł właśnie w wieku zaledwie 63 lat.

Uwiódł, omamił, rozkochał w sobie i okradł tysiące kobiet. Wartość skradzionych przez Kalibabkę przedmiotów sąd oszacował na blisko 15 milionów złotych (gdzie przeciętne miesięczne wynagrodzenie wynosiło wówczas 12 tys. zł). Ponadto jest on ojcem co najmniej 28 dzieci swoich ofiar. Przez długie lata żył jak król i zyskał miano największego uwodziciela w historii naszego kraju. Nawet po osadzeniu w więzieniu dostawał setki listów miłosnych, z celi udzielał wywiadów oraz był konsultantem przy produkcji serial „Tulipan”, który luźno opowiadał o jego losach. Aż ciężko sobie wyobrazić, że cała to opowieść dotyczy… rybaka z Dziwnowa (woj. zachodniopomorskie).

Jerzy Kalibabka urodził się w tej nadmorskiej miejscowości 29 marca 1956 roku. Jako mały chłopiec przyciągał do siebie dziewczęta. I zawsze chciał się stąd wyrwać - wspominali sąsiedzi. W 1977 roku, kiedy po śmierci ojca zatonął ich kuter, pokłócił się z matką i w gumowych rybackich kaloszach ruszył do Międzyzdrojów. Tam rozpoczął swoją karierę podrywacza, uwodząc w bardzo przebiegły i pomysłowy sposób kobiety z całej Polski. Swoje ofiary określał mało zaszczytnym mianem „kocmołuchów”. Został ujęty w 1982 roku. Usłyszał wówczas 103 zarzuty a lista jego ofiar obejmowała ponad 200 nazwisk. Bronił się, że nie jest przestępcą, gdyż "wszystko robił, wychodząc naprzeciw marzeniom dziewczyn, a nie można nikogo skazać za to, że wstawia bajer". On mnie kocha i do mnie wróci. I wszystko, co zabrał, odda... - w procesie zeznawały pokrzywdzone kobiety. Sąd nie był jednak łaskawy i skazał go na 15 lat więzienia oraz ponad milion złotych grzywny.

Oszust matrymonialny wyszedł z więzienia po 9 latach, pod koniec 1993 roku. Skorzystał z amnestii, wrócił do Dziwnowa i rozpoczął nowe życie. Stare nawyki dały znać o sobie i ponownie zainteresował się nim wymiar sprawiedliwości. Ukrył się w Gorzowie Wielkopolskim, gdzie poznał młodszą o prawie 30 lat Karinę W., z którą się ożenił. - Karina była modelką, a ja w tym czasie żyłem w związku z dwoma kobietami. Obie kochanki były w ciąży. Wiedziałem, że muszę ją zdobyć, i to za wszelką cenę. I zdobyłem, ale musiałem sprzedać pralnię chemiczną i kupić całą agencję modelek - wspominał nam w 2012 roku.

Para wróciła do Dziwnowa, gdzie prowadziła stragan z warzywami i doczekała się piątki dzieci. Rodzina założyła zespół muzyczny "Kalibabki", śpiewający przeboje z lat siedemdziesiątych - Synowie są bardzo do mnie podobni. Są tacy przystojni, że niejednej pannie zawrócą w głowie, jak dorosną – dodawał dumny amant. Sam przyznawał, że docenia swoją rodzinę, lecz „cierpi, bo jest stworzony do innego życia”. Na pytanie, czy nie żałuje krzywd i bólu, jakie zadał odpowiedział stanowczo: - Przecież to były inne czasy, to był mój sposób na życie. Poza tym ja naprawdę kochałem każdą kobietę, z którą spałem...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki