Ukradli bramę za 100 000 zł

2009-12-23 4:30

Ile może być wart stalowy napis "Arbeit macht frei"? Ten symbol nazistowskich zbrodni to bezcenny zabytek. Jednak dla pięciu ujętych w poniedziałek rabusiów wart był 100, góra 120 tys. złotych - tyle planowali wytargować od człowieka, który zlecił im kradzież.

Łukasz (21 l.) i Radosław M. (24 l.), Paweł S. (34 l.) i Andrzej S. (39 l.) oraz herszt bandy Marcin A. (28 l.) - ta piątka usłyszała już zarzuty. Wczoraj trzech z nich zostało przywiezionych do muzeum w Oświęcimiu, gdzie pokazywali policji, jak dokonali kradzieży.

Wychodzi, że - wbrew wcześniejszym podejrzeniom - ta grupa to zwykli amatorzy. Nie mieli odpowiednich narzędzi, nawet drabiny! Wspięli się na ogrodzenie i częściowo wykręcili, częściowo wyrwali napis. Tak nieudolnie, że zgubili jedną literę - "i" z wyrazu "frei".

Udało im się jednak przechytrzyć ochronę i wywieźć napis na północ, skąd planowali przewieźć go promem do Szwecji. Tam miał czekać na nich człowiek, który zlecił im kradzież. Marcin A. i Andrzej S. zostali ujęci właśnie w drodze na prom.

Jak się okazuje, mieli zamiar bardzo tanio sprzedać symbol pamięci o ofiarach niemieckiego obozu. Za stalowy napis chcieli dostać 10-30 tysięcy euro, czyli góra 120 tysięcy złotych! Zostali ujęci, zanim dobili targu.

Teraz pora, aby ten sam los spotkał człowieka, dla którego pracowali. Ale to nie będzie łatwe. Jak się dowiedzieliśmy, poszukiwany "szwedzki kontakt" najpewniej nie jest nawet obywatelem skandynawskiego kraju. Co gorsza, mógł być tylko pośrednikiem między polskimi rabusiami a rzeczywistym kupcem. Do kogo miał trafić historyczny napis? Na razie policja ma tylko domysły. Najpewniej to kolekcjoner: albo zdeklarowany neonazista, albo bogacz z Izraela - dawna ofiara Holocaustu.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki