Wokół sprawy tajemniczego porodu nastolatki wciąż rodzą się pytania. Matka dziecka, Joanna S. (17 l.), uczennica drugiej klasy liceum, nigdy nie sprawiała żadnych kłopotów. Nauczyciele mieli do niej zaufanie, była dobrą uczennicą.
Dlatego to, co jej wychowawczyni odkryła w szkolnej szafce dziewczyny, przeraziło wszystkich. - Jedna z uczennic poprosiła mnie, żebym sprawdziła szafkę, z której wydobywał się przykry zapach - opowiada Alina Gorczyńska, wychowawczyni dziewczyny. Okazało się, że w szafce leży mocno zakrwawiona bluza nastolatki. O znalezisku nauczycielka powiadomiła matkę nastolatki, a potem policję. Wkrótce nieopodal szkoły śledczy odnaleźli martwego noworodka - córeczkę Joanny S. Zaskoczenie sprawą jest tym większe, że chociaż nastolatka ostatnio bardzo przytyła, to pytana przez nauczycieli, czy jest w ciąży, odpowiadała tylko, że przyjmuje leki na nerki, które powodują tycie.
Prokurator prowadzący sprawę nie zdradza żadnych szczegółów. - Prowadzimy śledztwo w sprawie spowodowania śmierci noworodka, czyli dzieciobójstwa, ale nikomu nie postawiliśmy jeszcze zarzutów - mówi Radosław Gorczyński, prokurator rejonowy w Trzciance. Prokuratura czeka na wyniki wielu ekspertyz, które odpowiedzą między innymi na pytanie, czy dziecko urodziło się żywe i gdzie matka je powiła.