W tej rzeszowskiej posiadłości Jana Burego szukało złota CBA

2014-07-29 4:00

Trudne chwile przeżywał ostatnio szef klubu PSL Jan Bury (51 l.). Na ostatnim sejmowym posiedzeniu zapewniał, że nie ma nic wspólnego z aferą podkarpacką, na trop której wpadli agenci CBA. To właśnie oni szukali w rzeszowskiej willi polityka złota, które miało być łapówką od znajomego biznesmena za rzekome załatwienie sprawy.

Rzeszów. Willowa dzielnica jednorodzinnych domów. To tutaj mieszka szef klubu Polskiego Stronnictwa Ludowego. Posiadłość polityka robi ogromne wrażenie. Sam dom 350 metrów kwadratowych - to nowoczesna posiadłość, która zachwyca swoim przepychem. Do tego wysokie ogrodzenie, monitoring i... czujny gospodarz. Kiedy widzi naszego fotografa, pyta w żartach, czy przypadkiem nie jest z Centralnego Biura Antykorupcyjnego.

Buremu do śmiechu nie jest

Dwa tygodnie temu funkcjonariusze Biura właśnie w jego domu szukali sztabek złota jako dowodu w śledztwie dotyczącym afery podkarpackiej. - W moim domu nie ma złota, diamentów, szafirów. Gotówka nie leży w moim domu, nie mam żadnego sejfu - zapewniał Bury w ostatni piątek w Sejmie. Oprócz domu przeszukano również m.in. biuro poselskie polityka i jego sejmowy pokój. Przeszukań dokonano w ramach śledztwa dotyczącego korumpowania urzędników oraz biznesmenów z Leżajska oraz powoływania się na wpływy m.in. w resorcie infrastruktury i rozwoju.

Przeczytaj też: Jan Bury: Nie gromadziłem sztabek złota!

Jak dotąd w wyniku działań Centralnego Biura Antykorupcyjnego na Podkarpaciu zatrzymano przedsiębiorców z paliwowej spółki Maante i przedstawiono zarzuty korupcji. Przyznali się do zarzuconych im czynów i złożyli obszerne wyjaśnienia. Rola, jaką miałby odegrać w aferze poseł Bury, śledczy cały czas weryfikują. - Nie jestem oskarżony. Nie mam zarzutów. W Polsce każdy ma prawo do domniemania niewinności - bronił się w Sejmie szef klubu Polskiego Stronnictwa Ludowego.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki