Wojna agencji ochroniarskich w Łodzi

2012-01-02 3:00

To nie jest tylko walka o klienta. To prawdziwa krwawa wojna. Łódzcy ochroniarze z dwóch konkurencyjnych firm nie przebierają w środkach, by wyeliminować przeciwnika. Dosłownie. Nikola M. (31 l.), właściciel agencji "Nico", w centrum miasta próbował zadźgać nożem Przemysława G. (36 l.), szefa konkurencyjnego "Specnazu". Pchnięty nożem w brzuch mężczyzna przeżył tylko cudem.

- Ostrze minęło tętnicę o milimetry - mówi Przemysław G., który dochodzi do siebie w jednym ze szpitali. - Trochę w bok i byłoby po mnie...

Do ataku nożownika doszło tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Nikola M. razem z kilkoma drabami dopadł przeciwnika na ulicy Piotrkowskiej. Zaatakowany nie miał szans. Pchnięty nożem upadł na ziemię. Po chwili dookoła niego utworzyła się kałuża krwi. Tylko dzięki szybkiej pomocy lekarzy nie wykrwawił się na śmierć.

Napastnik uciekł. Przez kilka dni ukrywał się na łódzkich Bałutach. W końcu jednak policjanci namierzyli go i zatrzymali. Prokurator postawił mu zarzut narażenia innego człowieka na utratę zdrowia lub życia.

Nikola M. jest Serbem. Przyjechał do Polski kilkanaście lat temu. Po pewnym czasie dostał koncesję na prowadzenie agencji ochrony. On i jego ludzie zaczęli stać na bramkach w wielu łódzkich lokalach, głównie usytuowanych przy ulicy Piotrkowskiej, w samym centrum Łodzi. Decydowali o tym, kto może wejść do środka, a kto już tam przebywać nie powinien.

Interes kręcił się nieźle, dopóki na rynku nie pojawiła się firma Przemysława G., byłego członka elitarnej jednostki antyterrorystycznej łódzkiej policji. W niedługim czasie klienci Nikoli M. zaczęli przechodzić do jego konkurenta.

Przemysław G. przejął kilka klubów, które wcześniej ochraniała firma Nikoli M. Ten nie mógł się z tym pogodzić.

- Latem urządził na nas zasadzkę - tłumaczy Przemysław G. - Jego ludzie napadli na nasz samochód. Wtedy skończyło się tylko na powybijanych szybach.

Sytuacja zaogniła się, kiedy firma Przemysława G. wygrała przetarg na ochronę największego klubu muzycznego w Polsce, otwartej w listopadzie Pomarańczy.

- On też startował do tego przetargu i przegrał - opowiada o swoim konkurencie Przemysław G. - W dniu otwarcia klubu 30 jego ludzi uzbrojonych w pałki przystąpiło do szturmu na dyskotekę. Udało nam się jednak atak odeprzeć. Obronić się przed atakiem konkurenta z nożem właścicielowi agencji już się nie udało. Nikola M. czeka na rozprawę. Za to, co zrobił, grozi mu nawet 10 lat więzienia.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki