Zabiła męża, bo nie chciał iść po zupę

2007-10-14 22:20

Przez zwykłą zupę Zbigniew Z. (49 l.) z Łodzi... stracił życie. Kiedy zaparł się, że nie pójdzie po nią do ośrodka Caritasu, jego rozwścieczona żona Halina (49 l.) chwyciła nóż i zadała śmiertelny cios. Dziś rusza proces w tej niecodziennej sprawie.

Małżonkowie Z. i ich syn Tomasz (26 l.) mieszkali w zapuszczonym zakątku Łodzi, gdzie po zmroku lepiej się nie zapuszczać. Utrzymywali się z zasiłków. Korzystali też z pomocy ośrodka Caritasu, gdzie często chodzili po zupę. To ona 18 grudnia ub. roku stała się przyczyną tragedii. Małżonkowie przygotowują się do świąt Bożego Narodzenia. Ich syn ubiera choinkę. Cała trójka od rana popija wódeczkę.

W południe Halina Z. prosi męża: - Zbyszek, skocz po zupę do Caritasu, bo nie ma nic w lodówce.

- Hala! Daj spokój. Wypiłem trochę. Wyczują alkohol i zabiorą nam talony na żarcie. Nie idę! - protestuje małżonek.

- Ale nie ma co do garnka włożyć - naciska kobieta. Zbigniew jest uparty jak muł, Jego żona wpada w furię. Najpierw wyzywa Zbigniewa, po czym chwyta za nóż. Po ciosie w klatkę piersiową mężczyzna kładzie się na łóżku. Żona podaje mu ręcznik.

- Zatamuj krew. A ty Tomek skocz do sąsiada i zadzwoń po pogotowie - mówi do syna.

W szpitalu Halina Z. i jej syn wymyślają bajeczkę, że Zbigniewa napadli jacyś bandyci, kiedy wracał do domu. Policjanci nie wierzą w tę wersję. Następnego dnia Tomasz Z. wyznaje prawdę i Halina Z. trafia do celi. Lekarzom nie udaje się uratować Zbigniewa Z.

Syn Tomasz Z., jedyny świadek zbrodni, nie będzie zeznawać przed sądem. Trzy dni po zbrodni umarł na serce... Halinie Z. grozi dożywocie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki