ŻAŁOBA w rodzinie LISÓW. Hanna Lis POCHOWA dziś OJCA. Waldemar KEDAJ zmarł na RAKA MÓZGU

2011-09-09 5:00

To bardzo smutny dzień dla rodziny Lisów. Dziś Hanna (41 l.) i Tomasz (45 l.) pochowają w Warszawie Waldemara Kedaja (+ 68 l.), tatę znanej prezenterki. Wybitny dziennikarz i dyplomata zmarł przed tygodniem na raka mózgu.

Pan Waldemar był osobą nietuzinkową. Mówi się, że znał 24 języki, z czego 18 biegle. Ponoć swoją przyszłą żonę Aleksandrę, również dziennikarkę, uwiódł znajomością języka chińskiego. Ale dla małej wówczas Hani był przede wszystkim jej kochanym tatą. Dzięki temu, że często przenosili się z miejsca na miejsce, zakochała się w Rzymie. Wiele lat później Hanna skończyła nawet italianistykę, a w 2007 roku wyszła tam za mąż za znanego showmana Tomasza Lisa (45 l.).

Dzięki tacie w Wiecznym Mieście spędziła piękne lata swojego dzieciństwa. Trafiła tam jako 4-latka, wróciła do Polski mając lat 10. W ich rzymskim domu bywała włoska elita intelektualna - pisarze Leoardo Sciascia (+68 l.) i Alberto Moravia (+83 l.), reżyser Michelangelo Antonioni (+95 l.), dziennikarka Oriana Fallaci (+77 l.)...

Mała Hania od początku wzrastała w atmosferze przesyconej reporterską pasją i miłością do dziennikarstwa.

- W wieku czterech lat poinformowałam rodziców, że kiedy dorosnę, będę prowadzić dziennik we francuskiej telewizji. Dlaczego, do diabła, francuskiej, nie wiem do dziś - mówiła Lis w jednym z wywiadów.

Gazety, które zbierał Kedaj były nietykalne

- Dorastałam w domu, w którym panował terror dziennikarstwa. Ojcu można było oblać farbą garnitur, ale nie wolno było - pod rygorem najstraszniejszych kar - choćby palcem dotknąć jego prasy - wspomina.

Była prowadząca "Wiadomości" mówi, że gdy tylko sięgnie pamięcią do minionych lat, widzi wszędzie stosy papieru... - Pokój, na biurku stos gazet przykrywa maszynę do pisania. Pod ścianami stosy, piramidy gazet - od podłogi do sufitu, wszędzie gdziekolwiek się ruszyć, tony papieru. Mieszkaliśmy we Włoszech. Rzadko oglądałam dobranocki, ale dziennik telegiornale zawsze - mówi dziś Lis.

Koledzy dziennikarze też wspominają go niezwykle ciepło.

- Byliśmy mocno zakolegowani. W sprawach zawodowych łatwo się porozumiewaliśmy, razem mieliśmy typowo angielskie poczucie humoru: sarkastyczne i absurdalne. Byli ludzie, którzy brali nas za wariatów - opowiada nam Stanisław Janecki, były redaktor naczelny "Wprost".

- Na przykład polegało to na tym, że wkręcaliśmy młodych dziennikarzy. Kiedy nowa dziennikarka oddawała tekst, to mówiliśmy, że jej robota jest po prostu straszna, pytaliśmy, jak mogła coś takiego zrobić. Po tym, jak ona się czerwieniła, stwierdzaliśmy, jak mogła coś takiego zrobić, co się nam tak podoba - wspomina Janecki.

Kedaj chorował na raka mózgu

Kedaj od lat zmagał się z nowotworem. Ponad dwa lata temu przeszedł poważną operację mózgu. Nie mógł na stałe wrócić do tego, co kochał, choć się bardzo starał. Wówczas pracował w tygodniku "Wprost", gdzie redaktorem naczelnym jest obecnie jego drogi zięć Tomasz Lis.

- Rozmawialiśmy o jego chorobie, która zaczęła się 6 lat temu. Kiedy był po operacji mózgu, cieszył się, że może pracować. Miewał słabsze i mocniejsze okresy, ale nigdy się nie załamywał. Starał się tak wpływać na swój organizm, by czuć się dobrze. Mówił, że to organizm musi słuchać jego poleceń... - Janecki zawiesza głos.

Pogrzeb Waldemara Kedaja odbędzie się dziś w kościele pw. św. Katarzyny w Warszawie.

Marek Król (58 l.), redaktor naczelny "Wprost" 1989-2006: "Bardzo miły i oddany pracy"

- Redaktora Kedaja ceniłem za ogromną wiedzę i profesjonalizm jako kierownika działu zagranicznego. Niestety, jak to często bywa, nie szło to w parze z jego postawą dziennikarską. Kiedy jego nazwisko pojawiło się na liście Wildsteina, po wspólnej rozmowie uznaliśmy, że on wystąpi do IPN, a ja zważywszy na jego ciężką chorobę, byłem przeciw zwolnieniu go z pracy...

Mimo wszystko będę go wspominał jako niezwykle miłego i oddanego pracy redakcyjnej dziennikarza.

Piotr Gabryel (50 l.), redaktor nacz. "Wprost" 2006-2007: "Miał wielką wiedzę"

- Redaktor Kedaj... Znakomicie mi się z nim pracowało. Dziennikarstwo ewidentnie było jego wielką pasją. Wtedy już współkierował działem zagranicznym. Był mocno zaangażowany w pracę redakcyjną, poza tym sam dużo pisał. W dodatku miał ogromną wiedzę...

Stanisław Janecki, redaktor naczelny "Wprost" 2007-2010: "Mówił fascynujące rzeczy"

- Mówił m.in. po chińsku, japońsku, koreańsku. Czasami ciężko było odróżnić, jakim językiem się posługuje. Fascynowały mnie jego opowieści o Dalekim Wschodzie, np. jak opowiadał o restauracjach, w których spotyka się yakuza, jak z japońską mafią spotykają się znane na całym świecie modelki. Jego pasją były także Włochy i Szwecja. Przeprowadził tam wiele rozmów ze znanymi ludźmi, np. Umberto Eco. Bardzo lubili go praktykanci. Dużo im wyjaśniał przed zleceniem konkretnego zadania.

 

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki