Jadwiga Komorowska: Zawiozłam Bronka do więzienia

2010-07-01 8:45

Drżała, gdy brali syna do więzienia, ale nigdy nie powiedziała mu przestań, nie walcz. - I tak nie poskutkowałoby - mówi. O tym, jak samodzielny był Bronek od chwili narodzin, o kogo bił się mając 2 lata i co teraz mówi mamie, gdy ta martwi się o niego - opowiada Jadwiga Komorowska (89 l.), mama kandydata na prezydenta Bronisława Komorowskiego (58 l).

Był ciepły czerwiec, kiedy mój syn przyszedł na świat. Bronek urodził się szybko i samodzielnie. Położna zbadała mnie, ale uznała, że jeszcze nie czas i poszła do innej rodzącej, a po chwili Bronek był już na świecie. Śmieję się, że samodzielny był od urodzenia.

Młotkiem walczył z alkoholem

Był przemiłym dzieckiem, pogodnym, opiekuńczym. Pamiętam, jak mając 2,5 roku, pobiegł na podwórko ratować siostrę, bo ktoś ją bił. Syn był też ogromnie pomysłowy. Wymyślał ciekawe zabawy, miał łatwość gromadzenia koło siebie kolegów. Już wtedy był charyzmatyczny.

Długo nie mieliśmy własnego kąta. Mieszkaliśmy w Poznaniu u moich rodziców, gdzie dzieci spały na zsuniętych fotelach. Potem był Wrocław, Oborniki Śląskie, Józefów koło Otwocka, gdzie dostaliśmy do zamieszkania 9-metrową kuchnię. Och, jak trudno ją było ogrzać, dzieci zimą spały w futerkach. Aż wreszcie dostaliśmy 2 pokoje w Pruszkowie.

Jaka wtedy była radość! Mój tata przyniósł na tę okazję wino. Siedzimy sobie w pokoju, a tu nagle dochodzą do nas z kuchni dziwne odgłosy. To mały Bronuś młotkiem próbował stłuc butelkę: - "Bo ja nie chcę, żeby u nas było jak u pani Olesi" - usłyszeliśmy. Pani Olesia była naszą sąsiadką w Józefowie, była kobietą lekkich obyczajów, często zdarzało się jej zasnąć pod krzakiem w niekompletnym odzieniu.

Byliśmy biedni, ale może przez to doceniamy każdą wypracowaną rzecz. Kiedyś w przedmaturalnym wypracowaniu napisałam: "Żeby nędzę zrozumieć, trzeba jej samemu zaznać, ale żeby nędzy dopomóc, trzeba być samemu szczęśliwym". Prawdziwość tego zdania mój syn potwierdził swoim niełatwym życiem. Zaznanie biedy dało mu zrozumienie dla niedostatku innych ludzi. A ponieważ biedowanie nie zabiło w nim radości życia, więc zawsze mógł pomagać, pomagał i w miarę możliwości pomaga potrzebującym.

Na manifestacje chodził z żoną w ciąży

Pamiętam, kiedy pierwszy raz zobaczyłam Aneczkę, żonę Bronka. Przyprowadził ją do domu, a ja poznałam dziewczynę o ślicznych zielonych oczach. - To jest Ania - powiedział. Kiedy ich zobaczyłam, wiedziałam, że to autentyczna i wzajemna miłość. Ania jest nadzwyczajną osobą. W czasach komunistycznych towarzyszyła Bronkowi w manifestacjach, nawet będąc w ostatnich miesiącach ciąży. Spokojnie przeżywała rewizje w domu. Była pierwszą żoną internowanego, która, wraz z koleżanką, dotarła do Jaworza, gdzie Bronek był osadzony, a wtedy była naprawdę sroga zima.

Sienkiewicz byłby z niego dumny

Kiedy pierwszy raz za walkę z komuną zamknęli Bronka, miał 19 lat. Telefon informujący nas o aresztowaniu odebrał mąż, partyzant, wielki ideowiec, AK-owiec, zresztą oboje byliśmy w AK. Mąż spokojnie wysłuchał, a potem padła słynna odpowiedź ojca Bronka: - "Ach tak. To bardzo dobrze, no nareszcie coś robicie". I proszę pomyśleć, jak zmieniła się scena polityczna, dzwoniącym był Antoni Macierewicz (62 l.), wtedy starszy kolega Bronka.

Bardzo przeżywałam aresztowania Bronka. Kiedyś zdarzyła się rzecz niełatwa i smutna dla mnie. Syn został aresztowany za manifestację w dniu 11 listopada. Skazał go na więzienie sędzia Andrzej Kryże, później wiceminister w rządzie PiS.

Pamiętam małą salkę, pamiętam Marię Korniłowiczównę, kuzynkę męża, która po rozprawie podeszła do stołu sędziowskiego i powiedziała: "Panie sędzio, gdyby mój dziadek żył, to byłby dumny z Bronka". Miała odwagę kobieta, do dziś za nią się modlę. Dla ścisłości dodam, że jej dziadkiem był Henryk Sienkiewicz.

Chwilę po tej rozprawie mąż dostał kontrakt w Algierii, miał być tam wykładowcą, potem okazało się, że pracę dostałam też ja. Wyjeżdżaliśmy 3 marca.

Na odsiadkę pojechał maluchem

Ale dzień wcześniej Bronek miał się stawić w więzieniu, więc zawieźliśmy go tam maluchem. Chyba przeżywałam to bardziej niż mąż, ale nigdy nie powiedziałabym Bronkowi - "przestań". Bo po pierwsze, by nie poskutkowało, a po drugie, bo trzeba walczyć z totalitaryzmem. Dziś też synowi nie powiem, odejdź z polityki. Syn całe swoje życie poświęcił Polsce, narażał się. Nigdy prywaty czy dobra partyjnego nie postawi przed dobrem Polski. Jako oś swojego zachowania i dążenia zawsze stawia konstytucję i prawo. Boli mnie, że teraz jest przez niektórych tak okropnie traktowany, szkalowany, niesprawiedliwie i kłamliwie oskarżany. Jest to dla mnie bardzo przykre. Nieraz mówię mu o tym, a Bronek na to: "Mamo, oni mają prawo tak mówić, jest wolność słowa".

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki