Bloomberg już przemawia jak prezydent

2010-12-09 20:10

Czyżby...? Choć ciągle się zapiera, to jednak na niedawnym spotkaniu z największymi biznesmenami Michael Bloomberg (69 l.) nie brzmiał jak burmistrz Nowego Jorku, a jak kandydat do fotela w Białym Domu. Obserwatorzy polityczni zgodnie przyznają, że to co mówił Bloomberg nie było „zwykłym” przemówieniem, jakich musi on co dzień wygłaszać wiele. Ich zdaniem mówiący zaabsorbowanym głosem, dotykający najważniejszych problemów państwa Bloomberg brzmiał jakby przemawiał na wiecu przedwyborczym.


Nie jest więc wykluczone, że ktoś kto ma dość Bloomberga w Nowym Jorku i cieszy się na myśli o zakończeniu jego trzeciej kadencji, będzie musiał na niego patrzeć z doniesień z Waszyngtonu.
Na niedawnym spotkaniu Bloomberg odniósł się do całej palety problemów.

– Od kiedy współpraca z rządem nazywana jest zdradą? - pytał retorycznie odnosząc się do upadku standardów polityki partyjnej w Waszyngtonie. – Nowa „stara” polityka to kpina z demokracji!
Burmistrz wyrzucał też rządowi Baracka Obamy nieudolność w podnoszeniu kraju z recesji. – Wytykanie palcami, szukanie winnych i niekończące się ataki. Jednym słowem: W sprawach kreowania miejsc pracy rząd nie zrobił po prostu nic – grzmiał włodarz naszego miasta.

Bloomberg odnósł się też do wciąż nierozwiązanej sprawy reformy imigracyjnej. – Nasza polityka imigracyjna to rodzaj narodowego samobójstwa. Szkolimy najlepszych studentów z całego świata a potem zakzaujemy pracodawcom ich zatrudniać.

Bloombergowi bardzo przeszkadza, że nie w polityce nie ma konkretnych liderów: – Obie partie postępują według własnego humoru a nie podążają za przewodnikiem, bo go nie ma. Rozpalaja emocje zamiast szukać rozwiązań – kierując się tylko intersami partyjnymi – nawoływał Bloomberg.
Czy nowojorski miliarder zamieszka w Białym Domu? On sam konsekwentnie twierdzi, że go to nie interesuje.

 

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki