Hakerzy zaatakowali przyszłego prezydenta Francji. To wina Rosji?

2017-05-08 4:00

Czy Rosjanie usiłowali wpłynąć na wynik wczorajszych wyborów prezydenckich we Francji? Nie wyklucza tego Portal WikiLeaks. Sugeruje, że za piątkowym atakiem hakerów na sztab wyborczy Emmanuela Macrona (39 l.) mogli stać ludzie z firmy powiązanej z rosyjskim rządem!

Nie jest tajemnicą, że gdyby to zależało od Kremla, prezydentem Francji zostałaby Marine Le Pen (48 l.), prorosyjska, a zarazem antyunijna kandydatka skrajnej prawicy. Nie jest też tajemnicą, że od jakiegoś czasu w kampanie wyborcze na zachodzie Europy i w USA wtrącają się hakerzy usiłujący kompromitować kandydatów niewygodnych dla Moskwy. Tak było m.in. z ujawnieniem e-maili Partii Demokratycznej przed ubiegłorocznymi wyborami prezydenckimi w USA, co osłabiło szanse Hillary Clinton.

- I tak jest teraz we Francji - grzmią ludzie ze sztabu wyborczego Emmanuela Macrona, który w miniony piątek, tuż przed druga turą wyborów, padł ofiarą hakerskiego ataku. Do sieci wyciekło ok. dziewięciu gigabajtów dokumentów i danych. - A wśród autentycznych papierów o przebiegu kampanii wyborczej, prywatnych wiadomości i rozliczeń finansowych, opublikowano sprytnie spreparowane fałszywki, aby wzbudzić podejrzenia co do uczciwości Macrona - alarmują pracownicy sztabu.

Kto za tym stoi? Portal WikiLeaks odkrył ślady prowadzące do firmy powiązanej z rosyjskim rządem, ale jak zwykle twardych dowodów nie ma. Kolejne pytanie: czy atak osłabił pozycję Macrona, któremu sondaże dawały miażdżącą przewagę nad Marine Le Pen - 63 proc. do 37 proc.?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki