Jan Paweł II pomógł Polce odzyskać prochy męża

2012-10-20 6:09

  Chicago. Z domu owdowiałej Polki ginie biżuteria. Wraz z nią urna z prochami ukochanego męża. Chicago. Z domu owdowiałej Polki ginie biżuteria. Wraz z nią urna z prochami ukochanego męża.   

 

Kilka dni później kontaktuje się z nią policjant. Informuje ją, że na posterunek zgłosił się mężczyzna, który podczas wyprawy na ryby wyłowił z wody urnę. Po otwarciu „zdobyczy” okazało się, że w środku jest kartka z wizerunkiem Jana Pawła II. Na odwrocie była modlitwa za zmarłego wraz ze zdjęciem i informacjami o nim... To nie jest scenariusz stworzony przez hollywoodzkich scenarzystów. Tę historię napisało życie.
I choć brzmi niewiarygodnie to dowodem na to, że wszystko wydarzyło się naprawdę jest raport policyjny do jakiego dotarliśmy i relacja naszego Czytelnika. Ale od początku...
27 września chicagowska policja otrzymała zgłoszenie o kradzieży w polskiej dzielnicy. Jak czytamy w policyjnym rejestrze, łupem złodziei padła biżuteria oraz... urna z prochami Jerzego Ł. – męża właścicielki domu. Włamywacze weszli tylnymi drzwiami.
O sprawie zaginięcia prochów informowała również polonijna chicagowska stacja radiowa 1030, apelując o ich zwrot. I zdaje się, że to wezwanie i modlitwy wdowy o cudowne odnalezienie prochów ukochanego męża zostały wysłuchane. I to przez błogosławionego Jana Pawła II...
Poinformował nas o tym nasz wierny Czytelnik – pan Grzegorz Ż. – bliski znajomy ś.p. Jerzego i jego rodziny. Powiedział nam, że był bardzo wzburzony, kiedy od szwagra zmarłego Polaka dowiedział się o zaginięciu urny z prochami przyjaciela, a później o jej odnalezieniu.
– Najpierw nie mogłem wprost uwierzyć, że ktoś mógłby coś takiego zrobić. Ale kiedy dowiedziałem się, że urna się znalazła w tak niesamowitych okolicznościach, pomyślałem, że to cud i chciałem podzielić się tym z Czytelnikami mojej ulubionej gazety. Ja to postrzegam jako cudowne odnalezienie – mówi pan Grzegorz. – Jak inaczej nazwać fakt, że rybak wyławia z wody... urnę, w której są prochy mojego przyjaciela, co potwierdza znajdujące się w środku zdjęcie Jana Pawała II – mówi pan Grzegorz.
W sposobie odnalezienia urny również można dopatrzeć się symbolizmu. Jak powiedział nam pan Grzegorz, ś.p. Jerzy za życia był zapalonym wędkarzem, kochał relaksować się z wędką w ręku i łowić ryby.
– Znałem Jurka od 1998 roku. Była nas trójka przyjaciół: ja, on i Janek S. Razem jeździliśmy na ryby. Jurek był wspaniałym człowiekiem, bardzo go lubiliśmy. Nigdy nie narzekał na zdrowie, więc kiedy zmarł nie mając nawet 60 lat jego odejście było dla nas wszystkich ogromnym zaskoczeniem. Długo nie mogliśmy się pogodzić z tym faktem – opowiada nam pan Grzegorz.
Redakcja „Super Expressu” próbowała skontaktować się z rodziną ś.p. Jerzego Ł., ale odmówiła ona wszelkich komentarzy w tej sprawie.
MR

 

Kilka dni później kontaktuje się z nią policjant. Informuje ją, że na posterunek zgłosił się mężczyzna, który podczas wyprawy na ryby wyłowił z wody urnę. Po otwarciu „zdobyczy” okazało się, że w środku jest kartka z wizerunkiem Jana Pawła II. Na odwrocie była modlitwa za zmarłego wraz ze zdjęciem i informacjami o nim... To nie jest scenariusz stworzony przez hollywoodzkich scenarzystów. Tę historię napisało życie.
I choć brzmi niewiarygodnie to dowodem na to, że wszystko wydarzyło się naprawdę jest raport policyjny do jakiego dotarliśmy i relacja naszego Czytelnika. Ale od początku...


27 września chicagowska policja otrzymała zgłoszenie o kradzieży w polskiej dzielnicy. Jak czytamy w policyjnym rejestrze, łupem złodziei padła biżuteria oraz... urna z prochami Jerzego Ł. – męża właścicielki domu. Włamywacze weszli tylnymi drzwiami.
O sprawie zaginięcia prochów informowała również polonijna chicagowska stacja radiowa 1030, apelując o ich zwrot. I zdaje się, że to wezwanie i modlitwy wdowy o cudowne odnalezienie prochów ukochanego męża zostały wysłuchane. I to przez błogosławionego Jana Pawła II...
Poinformował nas o tym nasz wierny Czytelnik – pan Grzegorz Ż. – bliski znajomy ś.p. Jerzego i jego rodziny. Powiedział nam, że był bardzo wzburzony, kiedy od szwagra zmarłego Polaka dowiedział się o zaginięciu urny z prochami przyjaciela, a później o jej odnalezieniu.
– Najpierw nie mogłem wprost uwierzyć, że ktoś mógłby coś takiego zrobić. Ale kiedy dowiedziałem się, że urna się znalazła w tak niesamowitych okolicznościach, pomyślałem, że to cud i chciałem podzielić się tym z Czytelnikami mojej ulubionej gazety. Ja to postrzegam jako cudowne odnalezienie – mówi pan Grzegorz. – Jak inaczej nazwać fakt, że rybak wyławia z wody... urnę, w której są prochy mojego przyjaciela, co potwierdza znajdujące się w środku zdjęcie Jana Pawała II – mówi pan Grzegorz.

W sposobie odnalezienia urny również można dopatrzeć się symbolizmu. Jak powiedział nam pan Grzegorz, ś.p. Jerzy za życia był zapalonym wędkarzem, kochał relaksować się z wędką w ręku i łowić ryby.
– Znałem Jurka od 1998 roku. Była nas trójka przyjaciół: ja, on i Janek S. Razem jeździliśmy na ryby. Jurek był wspaniałym człowiekiem, bardzo go lubiliśmy. Nigdy nie narzekał na zdrowie, więc kiedy zmarł nie mając nawet 60 lat jego odejście było dla nas wszystkich ogromnym zaskoczeniem. Długo nie mogliśmy się pogodzić z tym faktem – opowiada nam pan Grzegorz.
Redakcja „Super Expressu” próbowała skontaktować się z rodziną ś.p. Jerzego Ł., ale odmówiła ona wszelkich komentarzy w tej sprawie.
MR

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki