Moje wspomnienie o Whitney...

2013-03-22 21:33

Minęła pierwsza rocznica śmierci piosenkarki Whitney Houston. Dla naszego rodaka, młodego projektanta Daniela Jacoba Dali, postać ta ma ogromne znaczenie.

Determinacja Daniela była tak silna, że zrobił wszystko, aby spotkać się z najbliższą rodziną piosenkarki. - Podczas mojej ostatniej wizyty w Stanach poszedłem do kościoła, w którym Whitney zaczęła śpiewać jako kilkuletnia dziewczynka, gdzie dojrzewała i gdzie po śmierci wystawiona została trumna z jej zwłokami. Miałem możliwość bycia w jednym z pomieszczeń, w którym Whitney często bywała, odpoczywając po śpiewaniu w kościelnym chórze. Gdy pracownicy kościoła dowiedzieli się, że jestem Polakiem i że przyleciałem zza oceanu i że tak bardzo cenię Whitney, zaprosili mnie na mszę.

- Właśnie podczas tego nabożeństwa poznałem mamę Whitney - Cissy Houston. Siedzieliśmy razem w jednym rzędzie wraz z jej przyjaciółką. Było to niesamowite przeżycie - opowiada wzruszany Daniel Jacob Dali. - Mama Whitney bardzo płakała. Była bardzo wdzięczna, że zadałem sobie tyle trudu, aby się z nią spotkać. Mówiła, że bardzo tęskni za Whitney. Jednak zdaje sobie sprawę, że życie toczy się dalej i ona musi nauczyć się żyć z tym bólem i pamiętać swoją córką taką, jaka była naprawdę - relacjonuje Daniel...

- Kiedy dowiedziałem się o śmierci Whitney, nie mogłem już zasnąć, przeglądałem mnóstwo wywiadów z nią, słuchałem jej piosenek. Jej głos oraz prezencja powalały mnie z nóg, ona była moją boginią. Byłem smutny, bo wiedziałem, że już nie spełni się moje marzenie, jakim było osobiste spotkanie się z Whitney. Kiedy już miałem wszystko zaplanowane, ona zmarła. Zacząłem czytać książki o jej całym życiu. Wówczas dowiedziałem się o wielu rzeczach na temat jej mamy. Chciałem się z nią zobaczyć, aby powiedzieć jej, jaką miała wspaniałą i utalentowaną córkę - mówi Daniel Jacob Dali.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki