Pilot zaginionego Boeinga 777 popełnił samobójstwo?! Dzień przed katastrofą porzuciła go żona! NOWE FAKTY

2014-03-27 14:18

Brytyjski dziennik Daily Mail dotarł do przyjaciela kapitana Zahariego Ahmada Shahy -  pilota Boeinga 777, którego szczątki zlokalizowano niedawno na dnie Oceanu Indyjskiego. Mężczyzna twierdzi, że istnieje prawdopodobieństwo iż kapitan popełnił samobójstwo zabierając ze sobą w odmęty oceanu 239 osób obecnych na pokładzie samolotu. Jak twierdzi, dzień przed lotem żona pilota wraz dziećmi wyprowadziła się z domu.

Jak opisuje brytyjski dziennik "Daily Mail", pilot tragicznego lotu MH370 był załamany decyzją żony o zabraniu dzieci i wyprowadzeniu się z rodzinnego domu. Według przyjaciela kapitana Shahy, decyzja o wybraniu się w "ostatnią podróż" mogła być świadoma. Pilot zdawał sobie również sprawę z faktu, że wraz z nim życie straci 239 niewinnych osób obecnych na pokładzie samolotu.

Według przyjaciela kapitana Zahariego Ahmada Shahy, który również jest pilotem nikt nie powinien siadać w takim stanie za sterami samolotu. Według niego bardzo możliwe jest, że „żaden z pasażerów i członków załogi nie zdawał sobie sprawy z tego co się działo dopóki nie było za późno”.

- Był jednym z najlepszych pilotów, i nie jestem ekspertem w dziedzinie medycyny, ale wydaje mi się, że Zaharie był w stanie, w którym nie powinien latać - mówił jego przyjaciel. Według niego kapitan Zaharie Ahmad Shah był w totalnej rozsypce. Wspomniał, że jego związek niedawno się rozpadł, a decyzja o wyprowadzce jego żony i dzieci była dla niego okropna.


Zobacz też: Zaginiony samolot Malaysia Airlines nad Jarocinem WIDEO

Jak podaje Daily Mail, według najnowszych ustaleń, chwilę po nadaniu przez pilota ostatniego komunikatu samolot wspiął się pułap 45 tysięcy stóp (14 km). Dziennik zauważa, że na tak dużej wysokości w kabinie samolotu dochodzi do dekompresji spowodowanej ogromną różnicą ciśnień. Samolot miał pozostawać na tej wysokości 23 minuty, podczas gdy tlenu starczyło na 12 minut. Według dziennika samolot z nieprzytomną załogą i pasażerami miał pozostawać w powietrzu do momentu gdy skończyło się paliwo. Później runął do oceanu.

Fakt iż jest to możliwy scenariusz został potwierdzony przez eksperta z „Central Queensland University of Aviation” Rona Bishop'a. 

Czytaj również: Samolot wpadł do oceanu, nikt nie przeżył! NOWE FAKTY

- W takich okolicznościach człowiek traci przytomność, ale na samolot nie ma to żadnego wpływu. Samolot zwyczajnie leciałby dalej aż do chwili wyczerpania paliwa. To wyjaśniałoby wszystko. Samolot po prostu leciał dalej przez długi czas. Pokonał drogę z południowo-wschodniej Azji do niemalże zachodniego wybrzeża Australii- tłumaczy ekspert.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki