Rosjanie mieli 4 godziny żeby skopiować dane z telefonów i komputerów ofiar katastrofy

2010-05-06 15:49

Kilka dni po katastrofie pod Smoleńskiem premier zapewniał, że żadne tajne dane nie mogły trafić w ręce Rosjan, jednak im dłużej trwa śledztwo tym więcej pojawia się wątpliwości. Polacy przybyli na miejsce katastrofy 4 godziny po zdarzeniu, gdy sprzęt elektroniczny był już zabezpieczony. Nikt nie ma też pewności jakie informacje były w prywatnych telefonach wielu polityków i wojskowych.

Wszystkie urządzenia elektroniczne ofiar katastrofy pod Smoleńskiem, choć są już w kraju, to zostały zatrzymane przez ABW. Chodzi o to, żeby rozwiać jakiekolwiek wątpliwości czy ktokolwiek próbował kopiować dane z telefonów czy komputerów Polaków.


A w teorii był na to czas. Jacek Cichocki - szef rządowego kolegium ds. służb specjalnych – stwierdził w czwartek, że funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego przybyli na miejsce katastrofy pod Smoleńskiem około 4 godzin po tragedii. Nie można zatem kategorycznie wykluczyć, że przez ten czas Rosjanie nie skopiowali danych z telefonów komórkowych i laptopów znalezionych na miejscu katastrofy.  - Nigdy nie mamy pewności, natomiast nie mamy teraz żadnych przesłanek, które by na to wskazywały – zaznaczył.

Cichocki stwierdził również, że niepokój ABW mogą budzić tylko prywatne telefony i komputery. W pamięci sprzętu służbowego, zarówno prezydenta, jak i generałów nie było żadnych ważnych tajnych danych.

- W prywatnych telefonach - trudno powiedzieć. Aczkolwiek te telefony są dzisiaj w ABW i na wniosek prokuratury są poddawane analizie – tłumaczył Cichocki.

 

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki