Donald Trump zgodził się na przełożenie wejścia w życie 50-procentowych ceł na towary z Unii Europejskiej
Póki co nie będzie wielkich ceł Donalda Trumpa na towary z Unii Europejskiej. Prezydent USA ogłosił w niedzielę, 25 maja, że po rozmowie z Ursulą von der Leyen opóźnia wprowadzenie zapowiedzianych 50-procentowych ceł na wszystkie towary importowane z Unii Europejskiej. Nowy termin wyznaczono na 9 lipca, dając Brukseli dodatkowe tygodnie na dopięcie porozumienia handlowego z Waszyngtonem.
Zapowiedź prezydenta pojawiła się w poście na Truth Social, gdzie Trump poinformował o rozmowie telefonicznej z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen. Von der Leyen też zabrała głos w mediach społecznościowych. Według niej rozmowa z prezydentem była „dobra”, a UE potrzebuje dodatkowego czasu, by dopracować szczegóły porozumienia. „Unia Europejska i Stany Zjednoczone łączy jedna z najważniejszych i najściślejszych relacji handlowych na świecie” – napisała.
Trump chciał wprowadzenia ceł już od 1 czerwca
Groźba 50-procentowych ceł pojawiła się zaledwie dwa dni wcześniej, w piątek. Trump ostro skrytykował unijną taktykę negocjacyjną, twierdząc, że Bruksela od miesięcy nie poczyniła żadnych realnych ustępstw. Zapowiedział, że jeśli porozumienia nie będzie do 1 czerwca, taryfy wejdą w życie. To wywołało falę obaw o początek poważnej wojny handlowej z jednym z głównych partnerów gospodarczych USA. W piątkowym wpisie Trump stwierdził, że rozmowy „nigdzie nie zmierzają” i nie widzi przesłanek, by wycofać się z planowanych ceł. Dodał również, że „Europa traktowała nas bardzo źle przez wiele lat”.
Jak podał "The New York Times", z informacji przekazanych przez urzędników wynika, że UE przedłożyła USA propozycję redukcji ceł na dobra przemysłowe do zera – pod warunkiem, że Amerykanie uczynią to samo. Bruksela zadeklarowała także zwiększenie zakupów amerykańskiej energii. W zamian oczekuje zniesienia już obowiązujących taryf, w tym tych uderzających w przemysł motoryzacyjny i farmaceutyczny. Administracja Trumpa nie kryje rozczarowania. Głównym zarzutem wobec Europy pozostaje istnienie podatku VAT, który – według Waszyngtonu – faworyzuje firmy z UE kosztem amerykańskich.
Sekretarz skarbu USA: działania prezydenta mogą „rozpalić ogień pod Unią Europejską”
Sekretarz skarbu USA, Scott Bessent, bronił planów wprowadzenia ceł. W rozmowie z Fox News stwierdził, że działania prezydenta mogą „rozpalić ogień pod Unią Europejską” i zmusić ją do działania. Dodał przy tym, że UE ma „problem z podejmowaniem decyzji zespołowych”, a poszczególne państwa członkowskie nie wiedzą, na jakim etapie są negocjacje prowadzone przez Brukselę. Wcześniej prezydent zgodził się częściowo zawiesić 145-procentowe taryfy na towary z Chin, ale jednocześnie zagroził 25-procentowym podatkiem na smartfony Apple i innych firm, które produkują poza granicami USA.
Skutki gospodarcze: recesja wisi w powietrzu
Analitycy z Oxford Economics przewidują, że wprowadzenie obu pakietów ceł – na UE i smartfony – obniży wzrost gospodarczy globalnie o 0,2 punktu procentowego, zwiększy inflację o 0,2 pp i podniesie stopę bezrobocia w USA o 0,1 pp. „Planowane cła pokazują, że administracja Trumpa traktuje taryfy jako stałe narzędzie nacisku, wykorzystywane za każdym razem, gdy rozmowy utkną w martwym punkcie” – napisali Ryan Sweet i Bernard Yaros w raporcie Oxford Economics.