Trump pojechał postraszyć Kima

2017-11-06 1:00

To pierwsza od lat tak długa podróż prezydenta USA po Azji. Donald Trump (71 l.) w niedzielę zawitał do Japonii, pierwszego z pięciu państw kontynentu, które odwiedzi w ciągu 13 dni. Cel jest jeden - pokazać północnokoreańskiemu dyktatorowi Kim Dzong Unowi, że Stanów i ich sojuszników naprawdę należy się bać.

- Żaden dyktator, żaden reżim, żadna nacja nie powinny lekceważyć amerykańskiego zdecydowania, gdy chodzi o obronę naszej wolności - mówił jeszcze na pokładzie Air Force One prezydent Trump. Potem powtórzył to amerykańskim żołnierzom w bazie Yokota Air Base w Tokyo, gdzie wylądował w niedzielny poranek. Kolejnym punktem pierwszego dnia podróży było spotkanie z japońskim premierem Shinzo Abem. Tematem rozmów był kryzys na Półwyspie Koreańskim i atomowe groźby Pjongjangu, wobec którego świat "przez 25 lat okazywał słabość", co jak wielokrotnie podkreślał Trump, teraz musi się zmienić.

Amerykański prezydent we wtorek uda się do Korei Południowej, gdzie wygłosi jedno z ważniejszych przemówień tej podróży, później do Chin, Wietnamu i na Filipiny. Spotka się z przywódcami, których publicznie wychwalał - chińskim prezydentem Xi Jinpingiem czy kontrowersyjnym włodarzem Filipin Rodrigo Duterte. Będzie miał też okazję porozmawiać z Władymirem Putinem, na co ponoć liczy, przy okazji szczytu państw APEC w Wietnamie.

Komentatorzy przyznają, że podróż ma być również okazją do uspokojenia sojuszników obawiających się rosnącej roli Chin, ale większość jest zgodna, że motywem przewodnim będzie Korea Północna.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki