Wielka Brytania: Zrobiłam sobie tatuaż z prochów syna

2010-06-25 4:30

Pogrążona w żałobie kobieta szukała sposobu, by oddać hołd ukochanemu synowi, który zmarł po przedawkowaniu narkotyków. W końcu Kim Mordue (50 l.) postanowiła, że zrobi sobie tatuaż, do wykonania którego zostanie użyty proch powstały z kremacji zmarłego syna. - Lloyd będzie ze mną do końca moich dni - mówi Brytyjka.

Opłakująca syna kobieta ma na plecach wytatuowane drzewo, anioła wypuszczającego motyla i kilka strof wiersza.

- Kiedy tylko dowiedziałam się, że jest to możliwe, od razu chciałam zrobić sobie taki tatuaż - wspomina nieszczęśliwa kobieta. - W ten sposób pamięć o moim dziecku nigdy nie przeminie - dodaje Kim.

Atrament, z którego powstał przepiękny rysunek, został zmieszany z prochami jej syna. David Mordue (42 l.), mąż Kim, który jest artystą specjalizującym się w robieniu tatuaży, samodzielnie wykonał ten specyficzny obraz. - Mój syn wrócił tam, gdzie zaczęło się jego życie. Jest znowu w moim ciele - opowiada wzruszona Kim.

Lloyd Mordue (20 l.) był obiecującym graczem rugby. W 2007 roku zasłabł na dyskotece po wzięciu popularnego narkotyku ecstasy i wkrótce zmarł.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki