Szaleniec igrał z bestią

2007-06-12 19:42

Kompletnie bezmyślny Emil Ch. (25 l.) wskoczył wczoraj na wybieg niedźwiedzi brunatnych warszawskiego zoo. Ponoć chciał je nakarmić cukierkami i pobaraszkować! Gdyby misie wyszły ze swojej gawry, to w ciągu pięciu minut rozszarpałyby żądnego mocnych wrażeń mężczyznę!

Zobacz nagranie wideo:

Get the Flash Player to see this player.

ZOBACZ INNE MATERIAŁY WIDEO>>>

Wtorkowy poranek. Ludzie czekający na autobus widzą, jak młody mężczyzna pokonuje barierkę przy wybiegu dla niedźwiedzi, bierze rozbieg i... wskakuje na niebezpieczny teren! Biega po sztucznych skałach, gwiżdże na misie, coś do nich krzyczy, rzuca kamieniami.

Emil Ch. skacze po wybiegu dla niedźwiedzi, twierdzi, że bywa tam regularnie od miesiąca!
Foto Wojtek Traczyk, czytelnik
Straszna śmierć

Na szczęście nie mniej od świadków zdarzenia przerażone są drapieżniki. Siedzą w gawrze i przyglądają się szaleńcowi.

- Gdyby poczuły się zagrożone, zaatakowałyby - mówi Ewa Zbonikowska z warszawskiego zoo.

Dodaje, że zabicie bezmyślnego Emila Ch. zajęłoby niedźwiedziom zaledwie kilka chwil.

- Mężczyzna zostałby rozszarpany, a jego ciało w połowie zjedzone - wyjaśnia. Zapewnia również, że nie ma możliwości, aby niedźwiedzie wydostały się ze swojego wybiegu.

- Misie są szybkie i groźne, ale nie tak wygimnastykowane jak człowiek - mówi.

Gotowi do strzału

Kiedy Emil Ch. szaleje po niedźwiedzim wybiegu, zjawiają się pracownicy zoo uzbrojeni w strzelby ze środkiem usypiającym. Jak tylko Emil Ch. wyskakuje z wybiegu, zatrzymują go strażnicy miejscy. Na komendzie, podczas badania alkomatem okazuje się, że gagatek jest trzeźwy.

- Od miesiąca tam wchodzę. Niedźwiedzie mnie lubią, bo częstuję je cukierkami miętowymi - opowiada z rozbrajającą szczerością 25-latek. Jego wyczyn powoduje, że policjanci nadają mężczyźnie przezwisko - "Buszmen".

Emil Ch. pochodzi z Białogardu (woj. zachodniopomorskie). - Był już kilka razy notowany w policyjnych kartotekach. M.in. za posługiwanie się fałszywym dokumentem oraz groźby. Teraz odpowie za zakłócanie porządku - mówi Agnieszka Hamelusz z praskiej komendy.

Nie pierwszy raz

Wybieg dla niedźwiedzi brunatnych przed bramą zoo przy al. Solidarności istnieje od ponad 40 lat. W całej historii tylko raz się zdarzyło, że ktoś postanowił pobiegać wśród tych zwierząt. Wówczas skończyło się to dla pijanego mężczyzny kilkudziesięcioma szwami, bo został zaatakowany przez zwierzęta.

Emil Ch. odwiedziny u miśków traktuje jak sport
Foto Piotr Bławicki
Jestem głupi, ale nie idiota

Emil Ch. twierdzi, że mieszka od pięciu lat w Warszawie. Nie zajmuje się niczym konkretnym. Najwyraźniej z nudów odbija mu palma...

- Niedźwiedzie mogły pana pożreć...
- Ja tam niczego się nie boję! Głupi jestem, ale nie jestem idiotą. Jakiś instynkt zachowawczy mam. Podchodzę do niedźwiedzi najbliżej na 1,5 metra.

- I karmi je pan miętówkami?
- Od pięciu lat wrzucam miśkom cukierki przez ogrodzenie, a od miesiąca do nich wskakuję. Dlaczego karmię je miętówkami? Tak jakoś sobie wymyśliłem.

- Przez miesiąc nikt pana nie zauważył?
- No właśnie! Teraz też tak by było. Gdyby nie ta opiekunka niedźwiedzi, która zaczęła płakać, jak biegałem po wybiegu, normalnie wróciłbym do domu. A tak poszedłem ją pocieszyć i zapytać, jak się czuje. Wtedy zatrzymali mnie strażnicy miejscy...

- Po co tak igrać z losem?
- A bo to raz igrałem? Uprawiam parkour, czyli pokonuję miejskie przeszkody. Skakałem już z bloku na blok, wszedłem na 70-metrową choinkę pod Pałacem Kultury i Nauki. Widziała pani na filmie, jak niektórzy przeskakują przez budki telefoniczne? Chciałbym też tak przeskoczyć!

- To bezpieczniejsze niż wejście do niedźwiedzi...
- Ojej, to nie chodzi o miśki! Tylko o skakanie przez ogrodzenie!

- Gdzie są zwierzęta, które mogą pana rozszarpać.
- Nie miałem nic konkretnego do roboty, trzeba było czegoś nowego spróbować.

- Mogły widzieć pana dzieci i przekonane, że im nic nie grozi, również wejść na wybieg.
- Eee... tam. Będę to robił, aż mi się nie znudzi. Jutro zrobię to samo.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki