Mateusz Mil z "Top Model": Pozostaję skromnym chłopakiem. WYWIAD

2016-12-13 12:54

Choć nie wygrał programu "Top Model", tuż po finale zaczął pracować na wybiegach i przed obiektywem aparatów. Mateusz Mil w programie pomagał innym uczestnikom, wspierał ich i motywował do walki o zwycięstwo. Tym zaskarbił sobie sympatię tysięcy fanów programu. Z Mateuszem rozmawiamy kilka dni po finale show. Jak sobie radzi? Jakie ma plany? No i... czy między nim a Ewą rzeczywiście narodziła się miłość?

Mateusz Mil z Top Model

i

Autor: materiały prasowe

Zdajesz sobie sprawę, że jako uczestnik "Top Model" zyskałeś chyba największą sympatię widzów? Okazałeś się miłym, pomocnym i dobrym człowiekiem, który potrafił motywować swoich konkurentów do walki i o nikim nie powiedział nic złego. Właśnie taki jesteś na co dzień?

- Bardzo mi miło, że tylu widzów darzy mnie tak wielką sympatią. Na co dzień staram się być dobrym człowiekiem, który potrafi pomagać ludziom bez wymaganej wzajemności i takim, który nie musi iść po trupach, żeby osiągnąć to, czego chcę.

Popularność po programie Cię zaskoczyła? Niemal z dnia na dzień zyskaliście tysiące fanów i fanek. Nietrudno o to, by uderzyła wam do głów woda sodowa.

- Pewnie, że zaskoczyła mnie popularność! Nie myślałem, że tylu ludzi mnie polubi, to jest bardzo miłe. Ja zostałem wychowany skromnie i teraz po prostu doceniam bardzo rzeczy, których może nie miałem. Ale woda sodowa mi nie grozi, znam swoją wartość, ale nadal pozostaje tym skromnym chłopakiem.

Program dopiero co się skończył, a Ty już pracujesz jako model. Jakie są Twoje plany?

- Program się skończył i pojawiło się bardzo dużo propozycji. Narazie muszę na spokojnie wszystkie przemyśleć, zanim coś podpiszę. A plany mam duże! Chcę działać w świecie mody i wierzę, że ciężką pracą wszystko się uda.

Co chciałbyś osiągnąć w tej branży?

- Osiągnąć chcę dużo, napewno chcę pójść w wielu pokazach u światowych projektantów i znaleźć się na niejednej okładce magazynu. Co z tego wyjdzie? Czas pokaże.

ZOBACZ: Krupa znalazła zaginioną siostrę bliźniaczkę? Amerykanie zaskoczeni tym zdjęciem

A co robiłbyś zawodowo, gdyby nie modeling?

- Nie mam pewności, co bym robił, ale skończyłem w Irlandii kurs na personalnego trenera, także może zajmowałbym się tym.

Próbowałeś swoich sił w poprzedniej edycji "Top Model". Do kolejnej przygotowywałeś się przez rok. Jak dokładnie?

- Ten rok był bardzo ciężki nie tylko dla mnie, ale dla mojej całej rodziny. Musiałem pracować nad sylwetką, musiałem zarobić pieniądze, żeby ewentualnie przeprowadzić się do Warszawy i oczywiście musiałem też ustawić sobie dużo rzeczy w głowie. Zastanowić się, czy na pewno chcę to robić i również codziennie się motywować, bo nie raz były dni, kiedy miałem ochotę to zostawić.

Jurorzy określili Twoją sylwetkę jako "idealną". Co trzeba zrobić, by tak wyglądać?

- Na pewno trzeba przejść od słów do czynów i się nie poddawać. Odpowiednia dieta, treningi, pozytywne nastawienie i marzenia.

W programie nie bez echa odbił się Twój konflikt z Adamem. A raczej... jego problem z Tobą. Chodziło o zazdrość?

- Nie wiem, o co chodziło do końca. Ja robiłem swoje i na tym się skupiałem, nie chciałem wchodzić w żadne konflikty, tylko stać się modelem w tym programie.

A jak oceniasz zwycięzcę programu?

- No, fajnie że Patryk wygrał. Jest dobrym człowiekiem i z całego serca życzę mu wszystkiego dobrego. Tak samo jak i innym uczestnikom.

Ty jednak zapewne kibicowałeś Ewie?

- Życzyłem dobrze wszystkim, a w walce o finał kciuki trzymałem za Ewę, Patryka i Natalię.

Zapytam wprost. Czy w programie narodziła się "true love", jak to mówiła Joanna?

- Nie. Myślę, że to było chwilowe zauroczenie, ale bardzo lubimy się z Ewą i myślę, że zostaniemy przyjaciółmi.

Rozmawiał Adrian Nychnerewicz

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki