Borys Budka

i

Autor: Marek Zieliński

Borys Budka: Wspólny marsz, a wspólne listy to różne sprawy

2016-05-09 4:00

- To kwestia tego, jak partie centrum będą mogły ułożyć współpracę z partiami bardziej na lewo. Na pewno nie jest problemem stosunek do Unii. Platforma nie chciałaby jednak wchodzić w wojnę z Kościołem, chcielibyśmy też utrzymania obecnej ustawy antyaborcyjnej. Pytanie też o kwestie granic państwa opiekuńczego. Listy wyborcze muszą być jednak tworzone wokół ugrupowań o zbliżonym programie gospodarczym. Dobrze jednak, że wyborcy widzą, iż opozycja potrafi być razem - mówi "Super Expressowi" Borys Budka.

"Super Express": - Matematyka to trudna sztuka. Na manifestacji opozycji było od 45 do 240 tys. osób. Przyzna pan, że to żenujący "błąd pomiaru". Kto kłamie?

Borys Budka: - Opieramy się na danych warszawskiego Ratusza, który wielokrotnie liczył tego typu demonstracje. I to jest dość proste do wyliczenia...

- Chce pan powiedzieć, że jest zbyt skomplikowane dla policji? Oni też wielokrotnie liczyli...

- Być może policja opierała swoje dane, co pewien czas sprawdzając plac Piłsudskiego, ale wychodząc stamtąd, jeszcze przez kilometr spotykałem ludzi idących na niego z transparentami.

- Z moich doświadczeń z wyliczeniami Ratusza wynika, że zawsze policzą jako mniejszą demonstrację sobie nieprzychylną, a zawsze pompują te, z którymi sympatyzują. Druga strona robi to samo. Manifestację PiS i Rodzin Radia Maryja ludzie PO obliczali na 40 tyś, a według organizatorów było 150 tys.

- Być może... Komuś trzeba zawierzyć. Zapewne zawsze będą osoby, które coś zaniżą, i takie, które zawyżą. Najważniejsza była jednak atmosfera i to, że udało nam się zmobilizować Polaków.

- Atmosferze poddał się Grzegorz Schetyna i zadeklarował... No właśnie, co? Przyłączenie się PO do wspólnego z Nowoczesną, SLD, PSL i KOD bloku idącego przeciwko PiS?

- Podkreślmy dwie rzeczy. Platforma podjęła się organizacji tego marszu, zapraszając całą opozycję do współuczestnictwa. Daliśmy sygnał woli współpracy. Czym innym jest jednak kwestia wartości spajających nas w jednym marszu pokazującym, co nam się w rządach PiS nie podoba, a czym innym wspólna lista wyborcza.

- Czyli to takie porozumienie, by wspólnie pokrzyczeć, ale wspólnej listy wyborczej nie będzie?

- By wyrazić sprzeciw wobec traktowania przez PiS konstytucji, UE, Polaków, coraz bardziej totalnego państwa wchodzącego w kolejne dziedziny życia. Wspólne listy to coś większego, bo muszą się opierać na wspólnocie programowej. I nie widzę tu większego problemu, żeby o tych wartościach z Nowoczesną lub PSL rozmawiać.

- Ale z innymi nie?

- To kwestia tego, jak partie centrum będą mogły ułożyć współpracę z partiami bardziej na lewo. Na pewno nie jest problemem stosunek do Unii. Platforma nie chciałaby jednak wchodzić w wojnę z Kościołem, chcielibyśmy też utrzymania obecnej ustawy antyaborcyjnej. Pytanie też o kwestie granic państwa opiekuńczego. Listy wyborcze muszą być jednak tworzone wokół ugrupowań o zbliżonym programie gospodarczym. Dobrze jednak, że wyborcy widzą, iż opozycja potrafi być razem.

- Program wspólnej, weekendowej manifestacji dał się zamknąć w haśle "Nie pozwolimy PiS wyprowadzić Polski z Unii Europejskiej". Tyle że to walka ze stworzonym przez was chochołem. Trudno wskazać jakikolwiek ślad tego, że PiS chce nas z UE wyprowadzić. Nie lepiej walczyć z realnymi, a nie wymyślonymi wadami PiS?

- Nie zgadzam się z panem... Tu akurat trzeba patrzeć na słowa, a nie czyny. Zwrócił pan uwagę, kto najgłośniej klaskał w europarlamencie podczas przemówienia premier Szydło?

- Tak, prawicowy plankton. Ale to nie oni głosują na PiS, ale wyborcy w Polsce, którzy w przeważającej większości są prounijni.

- Tak, ale dopiero zapowiedzią tej manifestacji zmusiliśmy Jarosława Kaczyńskiego do jasnej deklaracji w sprawie UE. I mam nadzieję, że zmusimy też PiS do zmiany realnej polityki. Jakiekolwiek działania PiS powinny być prowadzone po to, żeby Unia się nie rozpadła. Tymczasem największym i chyba jedynym sojusznikiem PiS jest dziś w UE Viktor Orban, który wita Putina w swoim kraju jak bohatera, buduje też gazociąg...

- No nie! Największym sojusznikiem są brytyjscy konserwatyści. Formalnie Orban to wasz sojusznik, jest z Platformą w jednym klubie... Pamięta pan, był taki premier Donald Tusk, który bronił Orbana i rządu Węgier. I to w czasach, w których opanowywał tamtejszą politykę ostrzej niż PiS!

- Tak, ale proszę zwrócić uwagę, jak umiejętnie poczyna sobie w Unii Orban! Kaczyński tego nie potrafi. Wszystko, co robi, odbija się na pozycji Polski, Orban umiał to ominąć. Mam nadzieję, że ta pozytywna demonstracja da Jarosławowi Kaczyńskiemu do myślenia, w którą stronę warto iść w polityce zagranicznej.

Zobacz: MARSZ "Jesteśmy i będziemy w Europie" KOD i opozycji. Ryszard Petru WYŚMIAŁ Jarosława Kaczyńskiego. ZAPIS RELACJI NA ŻYWO [ZDJĘCIA]