Paweł Lisicki

i

Autor: Damian Klamka Paweł Lisicki Redaktor naczelny „Do Rzeczy”

Paweł Lisicki: Brak spójności u prezydenta

2017-05-02 4:00

Paweł Lisicki, redaktor naczelny "Do Rzeczy": - Myślę, że to błąd prezydenta Dudy i to prof. Cenckiewicz ma rację. Owszem, krew przelana za ojczyznę to krew godna szacunku, tylko czy Ludowe Wojsko Polskie w 1945 roku naprawdę przelewało krew za ojczyznę, czy od początku za państwo, które miało być podporządkowane Związkowi Sowieckiemu? Przecież raczej to drugie.

"Super Express": - Prezydent Andrzej Duda podpadł w weekend chyba wszystkim. Prawicy za to, że uhonorował żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego, mówiąc: "krwi przelanej za ojczyznę nie wolno w żaden sposób dzielić, nie wolno dzielić tych, którzy za nią polegli". Prof. Sławomir Cenckiewicz uznał, że jest to użycie "niezgodnej z prawdą historyczną nowomowy III RP i PRL".

Paweł Lisicki: - Myślę, że to błąd prezydenta Dudy i to prof. Cenckiewicz ma rację. Owszem, krew przelana za ojczyznę to krew godna szacunku, tylko czy Ludowe Wojsko Polskie w 1945 roku naprawdę przelewało krew za ojczyznę, czy od początku za państwo, które miało być podporządkowane Związkowi Sowieckiemu? Przecież raczej to drugie. I nie można ot tak sobie powiedzieć, że żołnierze LWP to byli patrioci. Prezydent, który jednocześnie zabiega o kult Żołnierzy Wyklętych i gloryfikuje tych, którzy walczyli przeciwko nim. To nie trzyma się kupy.

- To po co to powiedział? Wpadka?

- Nie. Myślę, że to był pomysł polityczny, ale nietrafiony. Prezydent już wcześniej używał takiej retoryki pojednania, choć ta retoryka potrafiła być co chwilę zmieniana.

- W tym samym przemówieniu prezydent powiedział o dzieciach i wnukach zdrajców, którzy zajmują wciąż wiele stanowisk.

- Robi to wrażenie braku spójności. Nawiązując do dwóch sprzecznych tradycji, sprawia wrażenie, że nie przemyślano, do kogo prezydent mówi, kogo chce pozyskać. Szuka dla siebie bardziej samodzielnego miejsca, co będzie bardzo trudne.

- Na razie prezydentowi nie wychodzi?

- Doceniam próby, ale trudno je uznać za udane. Te listy do Antoniego Macierewicza były już lepsze...

- Tyle że odbierano je tak, że minister go bagatelizuje. Albo że zareagował, kiedy pozwolił na to Kaczyński.

- Andrzej Duda wciąż ma szansę zaznaczyć swoją obecność mocniej, ale powinno to być spójne. Prezydent jest częścią obozu PiS i jest z nim związany, ale zarazem szuka jakiejś formy uniezależnienia się od PiS. To będzie trudne.

- Zmiany w Kancelarii Prezydenta, a także pewna nerwowość rzecznika prezydenta Marka Magierowskiego, który odesłał rzecznik PiS Beatę Mazurek do szkoły za jej "kłopoty z czytaniem", wynikają ze świadomości, że prezydentowi nie wychodzi?

- Nie da się ukryć, że w ostatnim czasie były chyba trzy sondaże, które pokazywały, że w drugiej turze Donald Tusk wygrałby z prezydentem Dudą. Przypomnijmy, że jednym z głównych punktów krytyki prezydenta Komorowskiego w kampanii było to, że podpisywał wszystko, co podsunęła mu Platforma. Na razie, gdyby w ten sposób oceniać działanie prezydenta Dudy, to nie można powiedzieć, żeby działania obu w czymś się od siebie różniły.

- Duda skończy jak Komorowski?

- Trudno od prezydentów oczekiwać, żeby te zbyt wygórowane oczekiwania elektoratów w naszym systemie politycznym spełnili. Może prezydent Duda powinien jednak w większym stopniu wzorować się na Lechu Kaczyńskim, który potrafił swoją suwerenność zaznaczać w większym stopniu, choćby w polityce zagranicznej?

- Na tę nerwowość nakłada się zaskakująca wyborców prawicy wojna pomiędzy obozem "Gazety Polskiej" a środowiskiem braci Karnowskich. Takie rzeczy zawsze odbierano jako syndrom rozkładu... Nie za wcześnie na to?

- Nie odbieram tego jako syndromu rozkładu. Źle, że do takiej formy polemik dochodzi. Różne środowiska mogą się spierać o idee. Tu powstaje jednak wrażenie, że nie chodzi o idee, ale wyłącznie o dostęp do pieniędzy i wzmocnienie pozycji. To szkodzi całemu środowisku i mam nadzieję, że to nie będzie kontynuowane. Na pewno my, jako środowisko "Do Rzeczy", brać w tym udziału nie będziemy.

Zobacz: Tadeusz Płużański: (Nie) Dobra zmiana!!