Hubert Biskupski: Szantaż pacjentami

2011-12-05 3:00

Lekarze zagrozili, że z dniem 1 stycznia przestaną wypisywać recepty uprawniające do nabycia leków refundowanych. Dokładnie rzecz ujmując, leki będziemy mogli wykupić, ale zapłacimy za nie 100 procent ich wartości. I nie będzie miało żadnego znaczenia to, że jesteśmy ubezpieczeni, regularnie odprowadzamy składkę zdrowotną i mamy dokument potwierdzający nasze ubezpieczenie.

Przeciwko czemu tam radykalnie protestują lekarze? Polecam lekturę stanowiska Naczelnej Rady Lekarskiej w odpowiedzi na przesłany projekt rozporządzenia. Oj, smakowita to lektura. Otóż lekarze protestują m.in. przeciwko wpisywaniu na receptach... kodu pocztowego ("gdyż wielu pacjentów nie zna swojego kodu"). Nie chcą też "określać poziomu odpłatności za lek" i "poruszać się w gąszczu przepisów". Nie wydaje mi się, żeby dla absolwenta medycznej uczelni - jak mniemam biegłego w czytaniu i pisaniu - prawidłowe wypełnienie druku stanowiło rzeczywisty problem. O co więc tak naprawdę chodzi w tym proteście? O pieniądze, bardzo wielkie pieniądze. Resort zdrowia postanowił ściślej kontrolować wydawanie pieniędzy na refundację. Powinniśmy wszyscy temu przyklasnąć, bo w końcu to nasze pieniądze, pochodzące z naszych podatków. Dobrze więc, że Ministerstwo Zdrowia to robi. Źle, że razem z rozporządzeniem nie zostanie wprowadzony elektroniczny system, dzięki któremu jednym kliknięciem myszy można by potwierdzić prawo pacjenta do ulgi i jej wysokość. To powinno być integralne działanie.

Walka lekarzy o swoje partykularne interesy kosztem pacjentów budzi mój sprzeciw. Sprzeciw tym większy, że w tle widzę również interesy farmaceutycznych gigantów.