KAZIMIERA SZCZUKA

i

Autor: AKPA KAZIMIERA SZCZUKA Jest przeciwna Euro z powodu wydanych miliardów złotych na budowę stadionów. Według niej za te pieniądze można by zbudować kolejne żłobki i bliblioteki.

Kazimiera Szczuka: Aborcja to nie jest przyjemność

2016-09-29 4:00

- Strajk jest organizowany w związku z tym, że Sejm odrzucił ten projekt i nie skierował do procedowania w Komisji Zdrowia. Skierowano wyłącznie projekt "Stop aborcji". Wcześniej przed strajkiem była fala czarnych protestów. Społeczeństwo dało wyraźny sygnał, że żarty się skończyły. - wypowiada się Kazimiera Szczuka w rozmowie z "Super Expressem".

"Super Express": - W poniedziałek 3 października kobiety w całym kraju chcą wziąć wolne, by zaprotestować przeciw zaostrzeniu prawa aborcyjnego. Jak będzie wyglądał ten strajk?

Kazimiera Szczuka: - Jeszcze go nie robiłyśmy.

- Przypuszczam, że macie już jakieś pomysły i założenia na ten strajk.

- Założenia są takie, żeby kobiety nie poszły do pracy. Te, które będą musiały iść do pracy, będą w pogotowiu strajkowym - mam taką nadzieję. W dawnych czasach nosiło się opaski na rękawie albo przypinało się wstążki.

- Pani Krystyna Janda 3 października nie zagra w spektaklu. Czy ten impuls ze strony artystki przyczyni się do większej skuteczności strajku? Podkreślę, że taki strajk robicie po raz pierwszy.

- Były już demonstracje jako wyraźny sygnał dla władzy. Zebraliśmy podpisy bez niczyjego wsparcia pod projektem "Ratujmy kobiety". Strajk jest organizowany w związku z tym, że Sejm odrzucił ten projekt i nie skierował do procedowania w Komisji Zdrowia. Skierowano wyłącznie projekt "Stop aborcji". Wcześniej przed strajkiem była fala czarnych protestów. Społeczeństwo dało wyraźny sygnał, że żarty się skończyły. Natomiast jeżeli chodzi o skuteczność tych akcji, to władza ma nas głęboko gdzieś, ale nie poddamy się.

- Pani Krystyna Janda proponowała wcześniej strajk islandzki, czyli aby kobiety nie pracowały, nie gotowały i nie zajmowały się dziećmi przez jeden dzień.

- To był protest, który dotyczył innej kwestii. Mężczyźni nie są naszymi przeciwnikami. Połowa osób na naszych protestach to są mężczyźni. Nasza akcja nie jest wymierzona w mężczyzn. Tutaj chodzi o prawa kobiet. Wielu mężczyzn to rozumie. Prawa człowieka obowiązują dla obu płci. Żaden mężczyzna, który ma rozum w głowie i serce na właściwym miejscu, nie będzie się domagał tego, żeby zgwałcone kobiety rodziły. Nasza akcja jest wymierzona w barbarzyńskie pomysły partii rządzącej. Przecież PiS ma większość i mógł oba projekty ustaw przyjąć do procedowania.

- Proponujecie kobietom, żeby 3 października nie poszły do pracy i na uczelnie. Wzięły urlop na żądanie, dzień wolny na opiekę nad dzieckiem, urlop bezpłatny. Podrzucacie pomysł korzystania z jakiejkolwiek innej legalnej możliwości. Problem się rodzi, gdy kobieta nie otrzyma wolnego dnia i będzie musiała pracować. To co wtedy kobieta ma zrobić?

- Przypomnę raz jeszcze, że przypadek w Islandii był inny. To jest inny kraj i tam taki strajk mógł inaczej przebiegać. W Polsce jest tyle umów śmieciowych. Jest niesprawiedliwość na rynkach pracy. Nie wyobrażam sobie, żeby jednego dnia można było wyjść z roboty. Jednak są kobiety bezrobotne, które przyłączą się do strajku. Myślę, że akty solidarności, takie jak przyjście na demonstrację kończącą akcję, będą formą uczestniczenia, która nie będzie narażała kobiet na konflikt z pracodawcą. Niestety, w Polsce stosunki z pracodawcą są dzikie i okropne.

- Akcja związana z czarnym protestem miała olbrzymią popularność w internecie. Nie obawia się pani, że protestowanie ograniczy się wyłącznie do ruchów w mediach społecznościowych, a w rzeczywistości okaże się porażką? Na ostatniej demonstracji pod Sejmem nie było wielu ludzi.

- To zależało od godziny. Kiedy ja się tam znalazłam, było bardzo dużo ludzi. Byłam tym bardzo podbudowana. Byliśmy pod Sejmem po to, żeby dać znak posłom, że społeczeństwo ich obserwuje. Protest zaczął się o godz. 15, a zakończył się o godz. 21. Ludzie przyszli prosto z pracy na manifestację. Zastanawiam się, czy władza, która ma zdrowie, godność i życie kobiet głęboko gdzieś, zareaguje w jakiś sposób. Czy uzna, że to jest ważne.

- Nie przypuszcza pani, że PiS nie uchwali projektu ustawy dotyczącego całkowitego zakazu aborcji, a skierowanie projektu ustawy "Stop aborcji" przyczyni się do odkładania w czasie zmiany ustawy.

- Nie wiem, co robi Prawo i Sprawiedliwość. To nie jest tak, że ustawa o aborcji jest zastępczym tematem. Termin głosowań był wyznaczony przez fakt, że zostały wyznaczone obywatelskie wnioski. Oni musieli to procedować, bo wprowadzono ustawę, że wnioski obywatelskie muszą być procedowane w wyznaczonym terminie. Miały być procedowane dwa wnioski, a jest tylko jeden. Nasz projekt poruszał wiele spraw. Była w nim mowa o edukacji seksualnej, antykoncepcji, w tym legalności aborcji do 12. tygodnia ciąży. To zawarły kobiety w projekcie "Ratujmy kobiety". To nie jest tak, że kobiety dla zabawy przerywają ciążę. To nie jest żadna przyjemność. Jednak są życiowe sytuacje, które wymuszają takie decyzje. Łudziłam się, że oba projekty trafią do komisji, ale trafił tylko jeden. Posłanki, które są w opozycji parlamentarnej, mówią, że projekt ustawy zakazujący aborcję może być uchwalony. Natomiast wiem, że w Europie w połowie ubiegłego stulecia kobiety, które domagały się legalnej aborcji, dostępnej antykoncepcji, zdobyły to. Raz obudzonej energii kobiet nie da się zatrzymać. Jeżeli rządzący teraz nie pójdą po rozum do głowy, to prędzej czy później będą do tego zmuszeni. Wkurzenie kobiet jest jak kula śniegowa, która zamieni się w lawinę.

Zobacz: Leszek Miller: Dzieci rodzą dzieci