Prof. Piotr Kruszyński

i

Autor: Marcin Smulczyński

Kruszyński: Taka różnica oceny nie zdarza się często

2016-12-03 6:00

Profesor Piotr Kruszyński, adwokat i wykładowca na UW w rozmowie z "SE" o konflikcie pomiędzy sądem a prokuraturą w sprawie Józefa Piniora:

"Super Express": - W sprawie Józefa Piniora prokuratura wnioskowała o areszt, a sąd ten wniosek odrzucił. Nie znamy oczywiście akt sprawy, ale czy ta decyzja może nam coś powiedzieć o wadze materiału dowodowego?

Prof. Piotr Kruszyński: - Nie jestem wróżką, więc trudno mi coś wyrokować. Wiem natomiast jedno - mamy wyraźną różnicę w ocenie materiału dowodowego przez sąd i prokuraturę. Z jednej strony sąd uznaje, że akta sprawy nie uzasadniają aresztu dla Józefa Piniora, a z drugiej prokurator twierdzi, że dowody są bardzo mocne. Mówi wręcz o tym, że pan senator ze swoim asystentem założył nieformalne biuro załatwiania spraw.

- Co panu podpowiada doświadczenie? Ocena materiału dowodowego przez sąd wskazuje, że prokuratura wyolbrzymia to, co zebrała?

- Na pewno sąd uznał, że zbierane od wiosny 2015 roku materiały to za mało. Zwrócę uwagę, że o ile nieprzychylenie się sądu do wniosku prokuratury o areszt nie jest jakimś ewenementem, to już fakt, iż w tej sprawie sąd nie zastosował żadnych innych środków zapobiegawczych, nie jest taki częsty.

- Dla laika uzasadnienie sądu, że "nie ma dużego prawdopodobieństwa, że popełnił przestępstwo", wskazuje, że bardzo krytycznie ocenia dowody. Tak należy to odczytywać?

- Cóż, inna ocena sądu - wskazanie na znaczne prawdopodobieństwo popełnienia przestępstwa - wiązałaby się z zastosowaniem wszystkich środków zapobiegawczych. Sąd uznał, że materiał dowodowy do tego nie uprawnia.

- Nie lepiej by było, gdyby śledczy pokazali, jakie mają dowody? Mamy bowiem sytuację, kiedy w ważnej sprawie dotyczącej znanej osoby publicznej jesteśmy skazani na słowo przeciwko słowu. Pamiętamy, że wielokrotnie w podobnych sprawach, zaraz po zatrzymaniu, opinii publicznej pokazywano dowody.

- Przyznam, że wolę obecną praktykę prokuratury. Póki trwa śledztwo, lepiej materiałów nie ujawniać. Zwłaszcza kiedy - tak jak w tej sprawie - są one obszerne i opinia publiczna wyrabiałaby sobie zdanie na ten temat wyłącznie na podstawie strzępków informacji. Lepiej, aby ocenił to sąd.

Zobacz także: Janusz Korwin-Mikke: Pisowcy to komuniści z krzyżem w zębach