Będziemy mieli zapewne do czynienia z kwalifikowanym rodzajem zabójstwa (art. 148 par. 2 Kodeksu karnego), za które grozi minimum 12 lat, 25 lat lub - to najwyższa kara, jaka może spotkać P. - dożywocie. W Polsce nie można go orzec bez możliwości warunkowego zwolnienia, więc jest całkiem możliwe, że najwcześniej za 25 lat, a może za 30 lub 35 - jeśli sąd nałoży dodatkowe ograniczenie - morderca opuści zakład karny. Może stanie przed domem ofiary i, nierozpoznany przez nikogo, będzie się przyglądał jej bliskim.
Jaką ostatecznie karę wymierzy sąd - zobaczymy. Lecz na podstawie tego, co dziś wiem o Kajetanie P., jego czynie, chorych motywacjach (i trudno zakładać, żeby w trakcie procesu wyszło na jaw coś, co zasadniczo ten pogląd zmieni), mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć: za takie cyniczne, niepojęte zabójstwo przypadkowej kobiety, gdy sprawstwo nie budzi najmniejszych wątpliwości, jedyną sprawiedliwą karą jest kara śmierci.
Niestety, gnijąca w politycznej poprawności i powolna lewackim ideałom Europa wymusiła likwidację tej kary. Lewicowi ideolodzy wypaczają całkowicie jej sens, bredząc o "zemście" i "niecywilizowanym obyczaju". Mogę ich tylko odesłać do filozofa, który sens i znaczenie kary śmierci ujął najpełniej i najwłaściwiej: królewieckiego mizantropa Immanuela Kanta.
Zobacz: Tomasz Walczak: PiS w oparach bolszewickiej paranoi
Kant wyjaśniał, że podstawową rolą kary, która powinna dominować nad każdym innym jej wymiarem - a więc prewencyjnym, o wychowawczym nawet nie mówiąc - jest wymierzenie sprawiedliwości. Rzecz niby oczywista, ale już nie w dzisiejszych czasach. Kant wywodził, że zabójca narusza delikatną równowagę nie tylko społeczną, ale świata w ogóle, a przywrócić tę równowagę można jedynie przez wymierzenie mu kary współmiernej do jego czynu. Taką karą nie jest więzienie, ale pozbawienie mordercy życia. I nie jest to żadna "zemsta" ani "zabójstwo w imieniu państwa". Państwo - inaczej niż prywatna osoba - ma prawo wymierzyć i taką karę w następstwie procesu.
Czy jest dziś sens wracać do dyskusji o przywróceniu kary śmierci w naszym kraju? Raczej nie, bo dla leżącej w Europie Polski byłoby to polityczne samobójstwo. Pozostaje mieć nadzieję, że gdy kiedyś Europa wyzwoli się z lewackich przesądów, tacy jak Kajetan P. nie będą żyli w celi na koszt podatnika - w tym rodziny swoich ofiar - ale po prostu zostaną życia pozbawieni. W majestacie prawa.