Duda chce dać w pysk Korwinowi

i

Autor: Marek Zieliński Janusz Korwin-Mikke

Opinie Super Expressu. Janusz Korwin-Mikke: Cudze dzieci

2015-06-09 4:00

"Jaki samochód potrafi wjechać na 40-centymetrowy krawężnik? - Służbowy...". Dowcip ten doskonale oddaje istotę problemu. Gdy samochód stanowi moją własność prywatną, to o niego bardzo dbam. Gdy jest państwowy lub służbowy - no, cóż... Dbam nieco mniej. No to teraz pomówmy o znacznie ważniejszym problemie: o dzieciach. W lewackim PRZEGLĄDZIE p. Krystyna Rożnowska prowadziła wywiad z p. Anną Grajcarek, prezeską Fundacji "Ad Vocem", mającej bronić dzieci, bo "dzieci nie potrafią się bronić". I co te Paniusie do spółki wypichciły?

P. Rożnowska z marszu imputuje: "W przeszłości dzieci zawsze były źle traktowane. Wychowanie polegało na dyscyplinie, stosowaniu kar fizycznych". I tu jest pytanie: czy rzeczywiście kary fizyczne stosowane w stosunku do dzieci były złe? Czy dzieci, dobrze wychowane, ale paskiem - były potem w życiu mniej szczęśliwe? To wcale nie jest pewne!

Ale w następnym zdaniu p. Rożnowska pyta: "Czy okrucieństwo wobec dzieci, o jakim ostatnio słyszymy, jest nowym zjawiskiem, czy dopiero teraz się je ujawnia?". A więc może to dzisiaj okrucieństwo jest większe? P. Grajcarek odpowiada: "Dzieci, jako osoby słabsze, zawsze bywały krzywdzone, traktowano je kiedyś jak rzecz - uważano, że są własnością rodziców, więc ci mogą z nimi postępować jak zechcą". Tym Paniusiom do łepetynek nie przychodzi, że dzieci są teraz źle traktowane właśnie dlatego, że nie są już własnością rodziców! Tak jak samochody...

Zobacz: Jaśnie pan Sikorski chce dać podwyżkę posłom

Jedziemy dalej. P. Rożnowska waha się: "Teraz rodzice na ogół dbają o swoje dzieci". P. Grajcarek odpowiada: "W niektórych rodzinach obserwuje się jednak nasilenie wrogości wobec dzieci, bywają bite, maltretowane, zdarzają się nawet zabójstwa". Zdarzają się??!?

Otóż w tych "potwornych" czasach, gdy dzieci były uważane za własność rodziców, rocznie było kilka spraw o dzieciobójstwo. Nie dlatego, że kary były surowsze (były!), ale po prostu dlatego, że każdy (poza bogaczami) wiedział, że jego starość zależy od liczby i sposobu wychowania jego dzieci. Bo to dzieci utrzymywały wtedy starych rodziców.

Dziś na starość jest przecież emeryturka - więc dzieci nie są konieczne, nie są potrzebne - a ponieważ nie są własnością rodziców, to ci traktują je jak cudzą rzecz. Gorzej: źle traktowany samochód nie doniesie na mnie do szefa - źle traktowane dziecko może się poskarżyć i pójdę do wiezienia. Lepiej takiego Pawlika Morozowa od razu zaciukać!

Jeśli chcemy mieć dużo dzieci, dzieci dobrze wychowanych i dobrze traktowanych - to MUSIMY zlikwidować system emerytalny i ponownie uznać, że dzieci są własnością rodziców. I wszystko wróci do normy. A jak nie? To wymrzemy...