- Od kiedy jest pan bojkotowany?
- Z grubsza od ośmiu lat. Był lżejszy okres, że miałem swój felieton w radiu. Niemniej moje piosenki od lat 90. nie są znane słuchaczom Polskiego Radia, bo jest na mnie zapis cenzorski.
- Oficjalny?
- Takie rzeczy oficjalnie się nie dzieją. Zapis jednak jest, bo ile by się władz mediów publicznych nie zmieniło, to i tak moich utworów tam nie ma. A przecież puszczenie piosenki to naciśnięcie jednego guzika.
- Wie pan, władze w mediach publicznych się zmieniły. Są nowe władze. Mnóstwo nowych ludzi. Pan dostał ofertę?
- Żadnej oferty nie dostałem. Zresztą za bardzo się nie pcham. Rozmawiałem z paroma osobami w tej sprawie, ale mogę coś robić tylko wtedy, gdy sobie ktoś tego zażyczy.
- Na co dzień występuje pan w warszawskiej restauracji Mozaika.
- Piękne miejsce, ale za mało jest tam miejsca. Maksimum mieści się tam 130 osób. Dochody mamy minimalne. Wystarczy na taksówkę i kieliszek koniaku. Za tyle gramy. Zespół mamy duży, złożony ze wspaniałych artystów. Chciałbym im płacić przyzwoite pensje, ale niestety nie mogę. Żyjemy na krawędzi ubóstwa.
- Zawsze grał pan programy antyrządowe. Dalej tak będzie, czy, proszę wybaczyć określenie, będzie pan teraz wazelinował rządowi?
- To jest insynuacja.
- Zaraz mi się od Jana Pietrzaka dostanie.
- Dokładnie, bo źle pan ocenia rzeczywistość. Otóż, byłem antyrządowy, ponieważ władza w ciągu całego mojego życia szkodziła. Zarówno w PRL, jak i w III RP władza nas okradała, oszukiwała, niszczyła, gnębiła nas podatkami. Jednym słowem władza była wrogiem narodu.
- Władza nadal będzie z nas ściągała podatki.
- Zaraz, niech dokończę zdanie. Po raz pierwszy władza jest taka, że ją popieram. Opozycja jest dużo gorsza od władzy. Tak głupiej opozycji jak teraz Polska jeszcze nie miała. To kupa idiotów. W dodatku popieranych przez ludzi w rodzaju Lisa, Olejnik, Gugały. Ja nie chcę być w tym towarzystwie. Nie chcę być w towarzystwie Schetyny i Petru. Nie mogę atakować władzy, ponieważ ci panowie szkodzą Polsce. To oszuści. Oni kłamią. Ich programy są fałszywe. Siłą rzeczy muszę być po stronie ludzi, którzy Polskę naprawiają. A taką właśnie mamy władzę.
- Ale ktoś musi patrzeć władzy na ręce. I to nie tylko dziennikarze, ale także satyrycy.
- Nic nie muszę. Robię, co mi się podoba. Patrzę na ręce wszystkim ludziom i wybieram obiekty swojego zainteresowania. Tych, którzy szkodzą Polsce.
- Sytuacja jest dynamiczna i wiadomo, że każda władza deprawuje. Gdyby do takiej deprawacji doszło w obozie PiS, to by pan się tym zajął?
- Niczego nie wykluczam. Jeśli coś się zmieni, to zwrócę na to uwagę.
- Czyli mógłby pan zrobić program o PiS, w którym śmiałby się pan z Jarosława Kaczyńskiego?
- Z całą pewnością. Jeśli będzie za co. Na razie Kaczyńskiemu wszyscy dają nagrody. My nie mamy takiego planu partyjnego podejścia do każdej sprawy. Jesteśmy grupą artystów i kabaret to suma naszych poglądów. Nasz program nie jest jednoznaczny, wewnątrz się różnimy.
- W kabarecie miał pan ludzi, którzy od pana odeszli, choć są tacy, którzy trwają. Kto odszedł od pana najdalej?
- Ubolewam, że wielu moich wspaniałych kolegów odeszło aż tak daleko. Nie ma jednak przymusu, by mieć takie samo zdanie i nie traktuję tego w kategoriach goryczy. Raczej koleżeńskiego smutku. Kiedy widzę Wojtka Pszoniaka w oddziałach szturmowych gwardii Komorowskiego, to mi przykro. Bo to jednak wspaniały artysta, świetny kolega, występowaliśmy kilkanaście lat. I teraz ktoś taki przy marnym, bezmyślnym prezydencie Komorowskim?
- Pan Pszoniak powiedział: "strasznie dotychczas prześladowany i ciemiężony Jan Pietrzak będzie mógł w wolnej Polsce grać swoją Egidę, co ucieszy miliony Polaków".
- Mógłby sobie tak drwin nie robić, bo sam wie, jakie mieliśmy trudności z kabaretem. Nam nigdy żadnych ułatwień i dotacji nie dawano, gramy za grosze.
- Utrzymujecie ze sobą kontakty?
- Ostatnio po tych jego wybrykach u Komorowskiego nie...
- Jesteście pogniewani?
- E, pan tak prowokuje, niech pan się nie obrazi, ale prostacko. On po prostu poszedł swoją drogą. Uczestniczy w życiu politycznym tamtej grupy, a ja uważam, że on się myli. Nie ma we mnie dużo złości i marzę o czasach, w których normalnie będziemy mogli się spotkać. Ale złość? Nie są moimi wrogami, poszli różnymi drogami, ogłupieni przez to środowisko. Tam, gdzie płacą pieniądze, za reklamą, za dotacjami.
- Sprzedali się?
- Z całą pewnością. Takie były czasy, ktoś musiał ich utrzymywać, a ja się utrzymuję z publiczności i nie muszę.
- Pan miał takie propozycje?
- Wielokrotnie. Żebym wystąpił na jakiejś imprezie i jest pula pieniędzy... Ja od 56 lat wolę robić to, co chcę, to w co wierzę. Nie czekam na pieniądze. Wręcz przeciwnie. Ufundowałem fundację, która sama przyznaje nagrody wybitnym ludziom, którym nikt inny nagród nie przyzna.
- I chce pan wybudować w Warszawie Łuk Triumfalny.
- Tak. Ja i ludzie o moich poglądach zebraliśmy już kilkaset tysięcy zł na początek. Głównym szkodnikiem są tu niestety władze Warszawy. Wciąż trwają dyskusje z wiceprezydentem Warszawy na temat miejsca. Władza nie może się zdecydować, a już dawno byśmy rozpisali konkurs i zaczęli. W Warszawie nie ma żadnego pomnika polskiego zwycięstwa. Do dziś, przez 26 lat niepodległej Polski! Może stać pomnik Stalina, a nie może Bitwy Warszawskiej! Panu się to podoba?
- Nie.
- No to przekonałem pana. I może pan ze swoim, przepraszam za wyrażenie, organem będziecie nas popierać. Zostały nam cztery lata, a brakuje nam pozwolenia władz Warszawy na lokalizację. Pomnik będzie z pieniędzy społecznych i ludzie wybiorą z projektów w konkursie. Potomków wojny z bolszewikami jest tylu, że pieniędzy państwowych do tego nie trzeba. Polska jest dumnym krajem, ale niestety okupanci, którzy nami rządzą, nie pozwalają nam na symbole dumy...
- Jak to okupanci?
- Media należały do okupantów przez te wszystkie lata. Rząd się zmienia, ale podskórnie rządzi kto inny. Ktoś w Polsce wprowadził pedagogikę wstydu, za nasze pieniądze kręci się filmy, które Polaków zawstydzają. Jesteśmy na nich szczerbaci, pijani i brudni, a nie robi się filmów o naszych bohaterach. To przecież coś, z czego trzeba się wyzwolić. I Polakom potrzebne są media, książki, filmy o tym, że Polaków stać na godne życie. Polacy pokonali trzech zaborców, pokonali faszyzm i komunizm. Jesteśmy narodem zwycięzców, ale okupanci i potomkowie Armii Czerwonej nie pozwalają nam tego wyartykułować!
Zobacz także: Leszek Miller: Warszawa i Londyn dwa bratanki