Sławomir Jastrzębowski

i

Autor: Marcin Smulczyński

Sławomir Jastrzębowski: Błąd Kaczyńskiego

2017-07-19 20:40

Te słowa zrobią poważne wizerunkowe szkody partii rządzącej. Będą przez lata przypominane, wałkowane i interpretowane. Są wymarzonym prezentem dla opozycji, która narzucać będzie teraz narrację, że Jarosław Kaczyński jest szaleńcem nie panującym nad własnymi emocjami. Przypomnijmy, szef PiS we wtorek w nocy z mównicy sejmowej powiedział: "Wiem, że boicie się prawdy, ale nie wycierajcie swoich mord zdradzieckich nazwiskiem mojego świętej pamięci brata, niszczyliście go, zamordowaliście go. Jesteście kanaliami". Żadnym wytłumaczeniem nie jest to, czy został sprowokowany, czy nie. Polityk o takiej pozycji i doświadczeniu nie może sobie pozwolić na uleganie prowokacjom, na zniżanie się do takiego poziomu.

Mówienie do parlamentarzystów, że mają "zdradzieckie mordy", zarzucenie im morderstwa bez możliwości obronienia swoich słów czy wreszcie nazywanie opozycji kanaliami, to dla dużej części opinii publicznej odstręczający przekaz. To słowa nie do zaakceptowania przez tak zwany środek, czyli tych, którzy niespecjalnie chcą brać udział w politycznych wojenkach, i którym chodzi tylko o to, żeby politycy sprawnie zarządzali wolną Polską. Warto, żeby PiS pamiętało, że wygrali ostatnie wybory właśnie dzięki środkowi, a nie dzięki swojemu twardemu elektoratowi, który może im zapewnić obecność w Sejmie, ale nie zwycięstwo. I tu dochodzimy do problemu nie najwyższej inteligencji emocjonalnej i braku empatii Jarosława Kaczyńskiego. Paradoksalnie przez lata był to jego wielki atut.

To między innymi dzięki tym cechom potrafił utrzymać spójność własnej formacji, bez cienia wahania wyrzucając wiernych druhów z partii, a innych tresując i upokarzając do krwi na widoku publicznym. Przećwiczeni wracali na kolanach albo słuch po nich zaginął. Ale czasy się zmieniły, spójność została obroniona, a przez zbieg okoliczności i na przykład głupotę SLD Prawo i Sprawiedliwość dostało od wyborców i losu szansę samodzielnych rządów i głębokiej reformy zdegenerowanego państwa, które zostawili po sobie Platforma Obywatelska i Tusk. Teraz ta empatia jest niezbędna do sprawowania władzy albo raz po raz wybuchać będą konflikty, które w ogóle nie powinny się pojawiać. I tu kolejny problem, wyobraźmy sobie, że PiS traci władzę. Ale na czyją korzyść? Schetyny i PO? Przepraszam, ale mimo dobrej woli nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić, bo ja nie wiem, bo nikt nie wie, jakie oni mają poglądy. W poniedziałek są przeciw emigrantom, żeby we wtorek być za. W środę mówią, że nie ma pieniędzy na 500 plus, żeby w czwartek zmienić zdanie i łudzić, że Polacy dostaną je już na pierwsze dziecko. Chcą reformować Polskę, ale nie mówią, w jaki sposób i przez osiem lat tego nie robili.

Jak mam mieć do nich zaufanie, skoro pamiętam, że wiele razy wyprowadzili mnie swoimi obietnicami w pole? Na rzecz Nowoczesnej? Przepraszam, ale zaplecze ekspercko-intelektualno-polityczne tej partii jest, nazwijmy to delikatnie, takie sobie. Polska potrzebuje głębokich reform i wydaje się, że to właśnie gwarantuje PiS. Tyle tylko, że z punktu widzenia formy robi to źle, bardzo, bardzo źle oraz nieumiejętnie. I tu rodzi się ważne pytanie, czy Kaczyński nie zaczyna PiS ciążyć? Czy PiS bez niego jest w ogóle możliwy? Czy ktoś może go w najbliższej przyszłości zastąpić, ale nie tak jak Schetyna zastąpił Tuska, tylko zastąpić z powodzeniem? Cóż, powiem tak, nie ma zbyt wielu oczywistych kandydatów. I na koniec coś, o czym powinno pamiętać we wszystkich dziejących się właśnie politycznych awanturach każde ugrupowanie: tak zwany środek, który dziś jest języczkiem u wagi w każdych wyborach i który decyduje o zwycięstwie lub porażce, nie chce podziałów w polskim społeczeństwie. To znaczy nie chce głębokich, nienawistnych, pełnych pogardy podziałów. Jest zdolny zaakceptować różnice opinii, światopoglądu, chce jednak jednej Polski. I wszystkie sorty mają się w niej mieścić.

Zobacz: Kaczyński popełnił przestępstwo? Jest wniosek do prokuratury