Tadeusz Płużański

i

Autor: Mariusz Grzelak Tadeusz Płużański

Tadeusz Płużański: Brońmy prof. Szwagrzyka

2017-02-18 3:00

Tadeusz Płużański o dymisji prof. Krzysztofa Szwagrzyka w IPN. Co za nią stoi?

Warszawski Służew. Tu w latach 1945-1948 komuniści przewozili w tajemnicy zamordowanych polskich patriotów. Zrzucali ich do bezimiennych dołów - tak jak na "Łączce" Powązek Wojskowych. Potem, aby do końca zatrzeć ślady zbrodni, zrobiono tu cmentarz. Pod stawianymi grobami, ukryci w ziemi i posypani wapnem pozostali nasi bohaterowie. Około tysiąca tych, którzy nie zgadzali się na sowiecką okupację Polski. Bez trumien, często nago. Z połamanymi kośćmi i przestrzelonymi czaszkami. Mieli zniknąć na zawsze.

Rok 2014. Na Służewie, przy ul. Wałbrzyskiej, ekipa naukowców - archeologów i antropologów - pod wodzą historyka IPN prof. Krzysztofa Szwagrzyka kończy prace, aby po pół wieku PRL i ćwierć wieku III RP wydobyć spod alejek (bo spod grobów nie było im wolno) naszych Żołnierzy Wyklętych/Niezłomnych. Warunki pracy trudne nawet dla badaczy, którzy podobne ekshumacje prowadzili już w wielu innych miejscach.

W małych trumienkach naukowcy składają szczątki czterech osób - tyle udało się wydobyć, nie naruszając pomników. Mają być symbolicznie odprowadzone na miejsce identyfikacji. Ale nagle pojawia się policja i razem z prokuratorem zabezpiecza teren. Prof. Szwagrzyk jest przesłuchiwany. Po kilku godzinach zakład pogrzebowy wywozi trumienki w nieznanym kierunku. Przypominają się czasy stalinowskie. Naukowców odsunięto od sprawy. Czy tylko od tej?

Potwierdzają się niepokojące informacje, że o interwencję w sprawie prowadzonej przez historyka IPN wnosił... prokurator IPN. To on poprosił o pomoc prokuraturę powszechną. Potem - na trzy lata - decyzją polityczną wstrzymane są ekshumacje z dołów śmierci na warszawskiej "Łączce". Rok 2016. Prof. Krzysztof Szwagrzyk w nowym IPN zostaje wiceprezesem, razem z powiększoną ekipą badaczy odpowiedzialnym za poszukiwanie nieznanych miejsc pochówku ofiar reżimu komunistycznego. Może wreszcie kontynuować prace na "Łączce" i w innych miejscach Polski. Aż tu nagle składa dymisję. Co się stało? - pytają wszyscy. Przecież dziś rządzi PiS - partia, która ma na sztandarach przywracanie pamięci o polskich bohaterach. Ale nietrudno zauważyć, że w prokuraturze IPN nic - prócz szefa - się nie zmieniło. Dalej pracują ci, którzy blokowali prace na Służewie. Bo aby prof. Szwagrzyk mógł rozpocząć gdziekolwiek badania, prokuratura musi wszcząć śledztwo. Dochodzą do tego przeciągające się prace identyfikacyjne prowadzone przez podwykonawcę IPN - Pomorski Uniwersytet Medyczny w Szczecinie. Na informacje o odnalezieniu szczątków swoich bliskich rodziny muszą czekać miesiącami, latami. Prof. Szwagrzyk nie ma na to żadnego wpływu.

W Polsce setki takich "Łączek" pozostają nieodkryte - tam, gdzie były więzienia NKWD, UB czy Informacji Wojskowej, pod ziemią spoczywają zamordowani Polacy. Jeśli dymisja prof. Szwagrzyka będzie przyjęta, pozostaną tam na wieki.

ZOBACZ: Prof. Krzysztof Szwagrzyk: Latem prace na "Łączce" i Rakowieckiej