Tadeusz Płużański

i

Autor: Mariusz Grzelak

Tadeusz Płużański: O naśladowaniu Bartoszewskiego

2013-08-03 4:00

W wigilię Godziny "W" Władysław Bartoszewski nazwał tych, którym nie podoba się jego i Tuska obecność na Powązkach Wojskowych (czyli słynnych już buczących), "motłochem". Do tego "profesor" zdemaskował ich jako członków PiS i słuchaczy Radia Maryja, bo... dostrzegł autobusy z toruńskimi rejestracjami. W ubiegłym roku użył równie wyszukanego określenia: "bydło". Bartoszewski chyba zbyt zapatrzył się w Niesiołowskiego (choć trudno ocenić, kto tu mistrzem, a kto uczniem). A sam siebie uważa za przyzwoitego. Panie "profesorze", czy obrażanie innych jest przyzwoite?

Bartoszewski zagroził jednocześnie, że na Powązki nie przyjdzie. Ja się nie przejąłem, ale czapkujący "profesorowi" z "Gazety Wyborczej" i owszem. I tak Jerzy S. Majewski tłumaczył, że nie będzie go o 17.00 pod pomnikiem Gloria Victis, bo "atmosfera napawa go obrzydzeniem i przerażeniem zarazem". I te "twarze ściśnięte nienawiścią". Ciekawe, skąd taki strach salonu z Czerskiej przed Polakami oddającymi hołd walczącym o niepodległość. Często swoim ojcom i dziadkom. Majewski najbardziej boi się nawet nie PiS-owców, ale kiboli i ich rac. Te oczywiście przypominają mu NSDAP w Norymberdze za czasów Hitlera. Ale w tym też Majewski jest wtórny. Wielu słynniejszych od niego widzi w racach faszyzm: reżyser Wajda, etyczka Środa i, rzecz jasna, ich guru - Michnik. Tylko czy ci wszyscy mądrale posprzątali kiedyś powstańcze groby, tak jak robią to - przez cały rok - kibole?

Podjudzone przez Bartoszewskiego i Majewskiego "GW" i TVN24 tropiły na Powązkach buczące "bydło" i "motłoch". Jakież musiało być ich rozczarowanie, gdy z wielotysięcznego tłumu z wielkim trudem wyłowili jednostki. I tak reporterzy "jk" i "pcg" z Czerskiej zauważyli, że w trakcie składania wieńca przez Tuska i Bartoszewskiego "z tłumu rozległy się gwizdy i okrzyki: ťHańbaŤ". Reporter Urzykowski też z Czerskiej (widać gazeta na odcinek buczenia rzuciła duże siły) "miał najgorsze przeczucia", ale okazało się, że "skala [buczenia] była jednak wyraźnie mniejsza niż w poprzednich latach". Na kopcu Powstania Warszawskiego znów zawód: "Żadnych gwizdów, po przemówieniach rozlegały się oklaski".

Wracamy na Powązki z TVN24. Agata Adamek nie miała wątpliwości, że ci nieliczni buczący to zwolennicy Jarosława Kaczyńskiego. Reporterka z Wiertniczej musiała ich poznać po autobusowych rejestracjach lub "nienawistnych twarzach", bo nie mieli żadnych emblematów PiS.

Szkoda, że "profesor" Bartoszewski jednak nie został w domu. Zamiast obcować z "bydłem", miałby czas, aby oprotestować niemiecki zakłamany serial "Unsere Mutter, unsere Vater". Zamiast bratać się z "motłochem", mógłby zareagować na inne kłamstwa - o "polskich obozach koncentracyjnych". Zamiast prowokować do bojkotu powstańczych uroczystości, upomniałby się o prawa mniejszości polskiej w Niemczech, zabrane jeszcze przez III Rzeszę. Zamiast wypełniać obowiązki tuskowego ministra, on woli jednak podjudzać, znajdując w tym wielu naśladowców. Głównie na Czerskiej i Wiertniczej.