Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny

Tomasz Walczak: Czy PiS zrobi opozycji jesień średniowiecza?

2017-09-02 4:00

Kiedy ludzie zaczynają darzyć cię większą antypatią niż Jarosława Kaczyńskiego, czas zrobić rachunek sumienia i zastanowić się, w którym miejscu zbłądziłeś. Zwłaszcza kiedy stroisz się w szaty lidera opozycji.

W tej dramatycznej sytuacji znalazł się właśnie Grzegorz Schetyna, który w sondażu nieufności prześcignął właśnie samego prezesa i o fotel lidera tego niechlubnego rankingu ściga się już tylko z Antonim Macierewiczem. Na swój sposób jest to nawet imponujące, bo wydawało się, że tych dwóch panów jest tu nie do pobicia. No i proszę, szefowi PO udało się wbić między nich klinem.

Na miejscu PO nawet bym się tym specjalnie nie przejmował. Tak samo jak marnymi sondażami. Wiadomo, że sympatia ludzi na pstrym koniu jedzie i w każdej chwili ci, którzy tobą gardzą, jutro mogą być twoimi najwierniejszymi zwolennikami. Prawdziwy dramat Platforma (i szerzej liberalna opozycja) może przeżywać już jesienią. Wydaje się bowiem, że to najbliższe dwa-trzy miesiące zdecydują o tym, w jakiej formie wejdą największe partie w trzyletni maraton wyborczy, który rozpoczną przyszłoroczne wybory samorządowe. Jeśli teraz notowania PiS się nie załamią, to prędko ten moment może nie przyjść.

Moment jest kluczowy, ponieważ po raz pierwszy PiS wprowadza zmiany, które negatywnie i bezpośrednio mogą uderzyć w tzw. zwykłych Polaków. Do tej pory największe bzdury, które robiła rządząca partia, dotyczyły tak abstrakcyjnych dla większości wyborców spraw, że nie dało się tego przekuć w upadek PiS.

A w poniedziałek na własnej skórze polscy uczniowie, ich rodzice i nauczyciele przekonają się, co też zaserwowała im Anna Zalewska swoją przygotowywaną na kolanie reformą edukacji. Najwięksi jej przeciwnicy - nauczyciele - za chwilę mogą stracić silny argument przeciwko rządowi, bo ten szykuje im symboliczne, ale jednak podwyżki. Jeśli natomiast w miarę bezboleśnie uda się wcielić pomysły pani minister w życie i nie da się powodów rodzicom do wściekłości, tę tykającą bombę uda się rządowi rozbroić.

Kolejny front, na który liczy opozycja, to służba zdrowia. Jej nadzieje na wywrotkę PiS są w pełni uzasadnione, bo wchodząca w życie reforma, wprowadzająca tzw. sieć szpitali, sprawi, że może być jeszcze trudniej o uzyskanie pomocy lekarskiej. Część placówek nie uzyskała bowiem kontraktu z NFZ, a więc nie będzie leczyć. Jeśli w mieście powiatowym znika jeden z dwóch i tak już przepełnionych szpitali, to przepis na katastrofę gotowy. Ale i tu może się okazać, że rząd jakoś z tego wybrnie. Na służbę zdrowia ma być przeznaczone więcej pieniędzy. W skali budżetu służby zdrowia będzie to dość symboliczna kwota, ale jeśli zostanie zastosowana punktowo do przynajmniej częściowego rozładowania kolejek do specjalistów, może to zdobyć przychylność pacjentów.

I co wtedy? O co się zaczepić? Za co krytykować? Za kolejne machlojki z sądownictwem? (sprawa za chwilę wróci, ale jak już wspomnieliśmy, jest zbyt oderwana od ludzkich trosk, żeby budzić jakieś emocje). Za wojnę z Brukselą? (kolejna rzecz, która emocjonuje tylko garstkę społeczeństwa). Za nepotyzm i kumoterstwo? (jako populiści pisowcy wydają się na krytykę za to uodpornieni). Może się więc okazać, że najbliższa jesień będzie dla opozycji wyjątkowo bolesna. Nawet wyprzedzenie Macierewicza przez Schetynę w wyścigu po miano najbardziej nielubianego polityka będzie najmniejszym problemem, który będzie miała PO i reszta liberalnej opozycji.

Przeczytaj również: Politolog doradza: Kaczyński powinien wyrzucić Zbonikowskiego z PiS