Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny Tomasz Walczak

Tomasz Walczak: Historia jednej fantazji

2017-05-11 4:00

Zwykło się uważać, że gen autodestrukcji zapisany jest wyłącznie w DNA PiS. Ale w ostatnich dniach Platforma Obywatelska postanowiła udowodnić, że i jej nieobca jest ta polityczna wada genetyczna. To, co od wtorku wygadują politycy PO, jest albo zwykłą głupotą, albo utratą rewolucyjnej czujności, albo pomocą dla bratniej partii liberalnej pod wodzą Ryszarda Petru, która za chwilę mogła znaleźć się poniżej progu wyborczego...

Zwykło się uważać, że gen autodestrukcji zapisany jest wyłącznie w DNA PiS. Ale w ostatnich dniach Platforma Obywatelska postanowiła udowodnić, że i jej nieobca jest ta polityczna wada genetyczna. To, co od wtorku wygadują politycy PO, jest albo zwykłą głupotą, albo utratą rewolucyjnej czujności, albo pomocą dla bratniej partii liberalnej pod wodzą Ryszarda Petru, która za chwilę mogła znaleźć się poniżej progu wyborczego. Jak nie wypowiedzi o niepodnoszeniu pensji minimalnej, to ograniczenie programu 500 plus dla ludzi nieposiadających pracy, czyli tych, którzy najbardziej go potrzebują. Jak nie obrażanie środowisk LGBT na podobno liberalnym i postępowym "Marszu wolności", to twierdzenia, że nie można przyjmować uchodźców, choć jeszcze niedawno za to samo PO krytykowała PiS.

Szczególnie te dwie ostatnie sprawy wywołały falę oburzenia elit i medialnych kibiców PO, bo przecież w ich mniemaniu to partia, która w przeciwieństwie do PiS miała wyjść z mroków średniowiecza i porzucić parafiańszczyznę "moherowej" Polski. Niesłusznie. Rzekomy liberalizm Platformy zawsze bowiem był projekcją naszych elit, które fantazjowały na temat "normalności" i postępowości tej partii. Jej obraz, który sobie wytworzyły, zawsze niewiele miał wspólnego z rzeczywistością. Ich opowieść o PO zawsze była o tym, jaką powinna być partią, a nie jaka jest. Ta nieodwzajemniona miłość postępowych elit do PO była od początku skazana na zawód, bo za kotarą nowoczesności i tolerancji stało jej zwykłe kołtuństwo. Co zresztą już kilka razy się objawiało - przecież kiedy Platforma była u władzy, to nie PiS, ale posłowie PO zablokowali ustawę o związkach partnerskich. Ci, którzy zainwestowali swoje uczucia w PO, powinni się byli już wtedy otrzeźwieć i zrozumieć, że z liberalizmem światopoglądowym niewiele ma ona wspólnego.

Zawsze jednak gdzieś z tyłu głowy mieli, że za chwilę przyjdzie PiS i podświadomie utwierdzali się w przekonaniu, że tylko PO jest w stanie dać odpór jego wstecznictwu. Nie docenili jednak tego, że w opozycji PO może spisieć w trybie ekspresowym, co w ostatnich dniach staje się faktem i co zresztą niespecjalnie powinno dziwić. W normalnym bowiem kraju oba ugrupowania byłyby skrzydłami tego samego konserwatywnego ugrupowania. Więc z czym do ludzi?

ZOBACZ: Kolejna wpadka Nowoczesnej. Zrobili z posła wiceprzewodniczącą…