Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny

Tomasz Walczak: Komisja ds. gonienia królika

2016-09-16 4:00

Antoni Macierewicz, główny kapłan mitologii smoleńskiej, kocha słowo "porażający". Od kilku lat ciągle słyszymy o nowych, porażających dowodach, porażających ustaleniach czy porażających faktach, które miałyby wskazywać, że 10 kwietnia 2010 roku doszło do zamachu na prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Oglądałem wczoraj konferencję tzw. podkomisji smoleńskiej, czyli działającego przy ministrze Macierewiczu organu, który od zera ma badać przyczyny tego, co się w Smoleńsku wydarzyło. "Porażający brak konkretów" - pomyślałem, kiedy eksperci komisji prezentowali swoje dotychczasowe ustalenia.

Macierewicz i jego kompani zarzucają osobom wcześniej badającym katastrofę pomijanie kluczowych dowodów, manipulacje i wręcz ukręcanie sprawie głowy. Dowodów na to nadal jednak nie mają. Jedyne na co mogą wskazać, to bałagan, który towarzyszył śledztwu. Ale o tym wiemy nie od dzisiaj i wiemy, że ten bałagan nie wpłynął na ustalenie tego, co się w czasie katastrofy działo. Niemniej daje to oczywiście paliwo do snucia różnych fantastycznych teorii i dostarcza pracy podkomisji Macierewicza. Podkomisji, w której nie brakuje osób już wcześniej zajmujących się Smoleńskiem u boku szefa MON. Już dawno ustalili, że był zamach, więc po co teraz cały ten cyrk i rozpoczynanie wszystkiego od nowa?

Jak mówią w branży rozrywkowej: show must go on. Macierewicz najwyraźniej chce gonić króliczka, ale wcale nie zamierza go złapać. Gdyby bowiem to zrobił, okazałoby się, że cała misterna konstrukcja, którą w ostatnich latach zbudował wokół Smoleńska, załamałaby, wobec braku "porażających dowodów".

A tak zbudują sobie model tupolewa, zrobią crash testy, ekshumują ciała ofiar, będą je w nieskończoność badać, będą odcyfrowywać kolejne zapisy z kokpitu prezydenckiego samolotu i wieży w Smoleńsku, a już zapowiadają, że trochę to potrwa. Nadal nie mają dostępu do wraku - kluczowego dowodu, jak twierdzą - i raczej dostępu do niego nie uzyskają. I tak będą badać sprawę do momentu, kiedy PiS straci władzę i podkomisja przy MON zostanie rozwiązana. Wtedy będzie można powiedzieć, że kolejny spisek doprowadził do tuszowania prawdy i ukrywania jej przed opinią publiczną. W interesie PiS, a zwłaszcza Antoniego Macierewicza jest to, by podsycać wątpliwości, a nie je rozwiewać. W końcu, parafrazując słowa klasyka, mit smoleński trwa i trwa mać.

Zobacz: Andrzej Stankiewicz: Bonanza jak za Platformy