Tomasz Walczak: Orbitowanie Putina

2015-03-13 3:00

Władimir Putin zasłynął swego czasu stwierdzeniem, że rozpad Związku Radzieckiego był największą tragedią XX w. Więcej w tym jednak było z groteski niż z tragedii. Symbolem dezintegracji imperium jest dla mnie odyseja kosmiczna Siergieja Krikaljowa. Biedak udał się na osławioną stację Mir w maju 1991 roku i na orbicie okołoziemskiej zastał go upadek ZSRR. W związku z chaosem politycznym, a jeszcze bardziej w związku z bankructwem Sowieta, nie można było ściągnąć go z powrotem na Ziemię. Krikaljow zmuszony był więc orbitować przez prawie rok.

Moskwa pewnie nie wystawiłaby się na taką śmieszność, gdyby nie skusiła się na wyścig zbrojeń ze Stanami Zjednoczonymi. Niewydolna gospodarka radziecka rzuciła się w wir produkcji broni, czym przypieczętowano los Kraju Rad. Co z tego, że pod koniec swojego istnienia Związek Radziecki dysponował najnowocześniejszą flotą atomowych okrętów podwodnych, jeśli nie było funduszy, żeby utrzymać ją w ruchu? Okręty stały więc w portach i rdzewiały, a kosmonauci nie mogli wrócić z orbity.

Warto sobie tę historię przypomnieć zwłaszcza w tym tygodniu. Moskwa uczyniła bowiem kolejny krok ku demontażowi międzynarodowych gwarancji bezpieczeństwa, wycofując się z traktatu o konwencjonalnych siłach zbrojnych w Europie (CFE). Traktatu, który - w dużym skrócie - określał limity uzbrojenia na Starym Kontynencie. Owszem, oznacza to jeszcze wyraźniejszy powrót do niespokojnych czasów zimnej wojny. Trzeba jednak pamiętać, że Moskwa nigdy specjalnie nie przejmowała się traktatem CFE. Zawsze robiła to, co uznawała za słuszne i słała nadprogramowych żołnierzy do Naddniestrza, na Kaukaz i w rejon konfliktu z Gruzją. Zresztą w 2007 roku Kreml zawiesił uczestnictwo Rosji w traktacie, więc obecna decyzja potwierdza jedynie stan faktyczny. Należy ją interpretować głównie jako kolejny element budowania napięcia w relacjach z Zachodem, straszak na tych polityków, którzy chcieliby ostrzej pogrywać sobie z rozbisurmanionym Kremlem.

Zobacz: Putin miał UDAR MÓZGU? Anonimowa wiadomość z moskiewskiego szpitala

A nawet jeśli Moskwa postanowi teraz przestawić się na hurtową produkcję uzbrojenia bez oglądania się na konwenanse, to jest duża szansa, że skończy się to podobnie jak ze Związkiem Radzieckim. Gospodarka dzisiejszej Rosji jest w rozsypce i to nie tylko ze względu na zachodnie sankcje i spadające ceny ropy naftowej. Model gospodarki opartej na surowcach już się wyczerpał, a nikt się do tej pory w Rosji nie troszczył, żeby inne gałęzie gospodarki wyciągnąć z niedorozwoju. Przeznaczenie większych środków na zbrojenia tylko sytuację pogorszy. Tym bardziej że w Rosji zbrojeniówka nie jest, jak choćby w USA, motorem innowacyjności całej narodowej gospodarki. Czy należy się więc bać Rosji? Raczej nie. Można się jedynie martwić o rosyjskich kosmonautów, którzy będą bić kolejne rekordy przebywania na orbicie, bo nie będzie za co ściągnąć ich na Ziemię.

Zapisz się: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail