Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny Tomasz Walczak

Walczak: Pisowska akcyjność a la Tusk

2016-11-05 6:00

PiS znowu to robi. Znów zajmuje się ważną społecznie kwestią, ale w sposób, który woła o pomstę do nieba. W iście ekspresowym tempie przeprowadził przez parlament program "Za życiem", który ma być formą wsparcia dla rodziców dzieci niepełnosprawnych. Choć w kontekście tego, w jakich okolicznościach się objawił, należałoby powiedzieć, że ma być zachętą dla rodziców, by decydowali się na urodzenie takiego dziecka, a nie przerwanie ciąży. Ten propagandowy charakter, niestety, zaszkodził projektowi i dyskusji nad tym palącym społecznym problemem.

Łaskawie pominę już skrajnie idiotyczną poprawkę posła PiS Piotra Uścińskiego, by 4 tys. zł jednorazowego świadczenia wypłacać tym kobietom, które zdecydują się urodzić dziecko z gwałtu. Co prawda, nóż się w kieszeni otwiera, kiedy słyszy się takie bzdury, ale to tylko przypis do całej sprawy.

Najważniejsze jest to, że taki program wsparcia jest absolutnie niezbędny. Dziś rodzice dzieci niepełnosprawnych pozostają ze swoim dramatem sami. Jałmużna wypłacana im przez państwo to jakiś ponury żart, a nie pomoc, której potrzebują. Dobrze więc, że ktoś chce z tym coś zrobić. Ale czy musi być to robione w tak nieprzemyślany sposób? PiS tak się spieszył, żeby przepchnąć ten projekt, że nie znalazł nawet czasu na konsultacje z tymi, którzy mają być jego beneficjentami. A może warto by wsłuchać się w ich potrzeby i propozycje? Zamiast tego mamy pisany na kolanie, zupełnie nieprzemyślany program, który zamiast całościowo zająć się problemem, prześlizguje się tylko po powierzchni zjawisk.

PiS zarzeka się, że szeroko komentowane 4 tys. zł jednorazowego wsparcia po urodzeniu niepełnosprawnego dziecka to nie wszystko, co proponują. Ale innych "rewolucyjnych" zmian nie ma. Wpisane w program: opieka paliatywna i hospicyjna bez kolejki, wsparcie psychologa czy dostęp do szpitali wyspecjalizowanych w trudnych ciążach to już dziś, według wytycznych NFZ, powinien być standard. A co ze stałymi świadczeniami dla dzieci? Co z rodzicami, którzy najczęściej rezygnują z pracy, by zająć się dziećmi ciężko chorymi? Dlaczego program ma obejmować tylko dzieci do 18. roku życia? Co z dorosłymi niepełnosprawni i ich opiekunami, którzy są jedną z najbardziej wykluczonych grup społecznych w Polsce? Na te pytania PiS nie daje żadnych odpowiedzi. A jeśli poważnie myśli, żeby pomóc tym, do których "Za życiem" jest kierowane - powinien.

Zamiast tego mamy zwykłą akcyjność, za którą swego czasu partia Kaczyńskiego krytykowała PO, zwłaszcza tę z czasów Donalda Tuska. Akcyjność, która jest kpiną z niepełnosprawnych i ich rodziców, a nie realnym wsparciem dla nich.

Zobacz także: "MASA" w WIĘC JAK?: Powtórzyłbym swoje życie